Zmiana kierunku.
Moja prognoza z jeszcze końca poprzedniego roku, że spodziewam się spadków jest na dzień dzisiejszy nieaktualna. Obstawiam wzrosty na giełdach. Dodatkowo uważam, że dolar ma szansę się umocnić po wcześniejszych spadkach. Spodziewam się też, że zniżka cen złota będzie kontynuowana. Za to ropa ma dużą szansę na wzrosty.
Wzrosty na giełdach
-
- Forumowy wyga
- Posty: 237
- Rejestracja: 03 lis 2021, 20:57
- Tu mieszkam: In the middle of nowhere
-
- Stały bywalec
- Posty: 75
- Rejestracja: 25 lut 2024, 22:15
- Tu mieszkam: Poland
Re: Wzrosty na giełdach
Trudno powiedzieć co będzie odnośnie dolara, bo tu jest sporo polityki.
Ale myślę, że Trumpowi chodzi o jego osłabienie, o tyle o ile poważnie myśli o zrównoważeniu deficytu handlowego.
Silny dolar to dalej słaby eksport i bardziej opłacalny import. Dalej eksporterzy z USA będą niekonkurencyjny.
Chiny nie zbudowały swej eksportowej potęgi na silnym yuanie tylko na słabym, sztucznie osłabianym.
Same cła deficytu USA nie rozwiążą, a mogą i pogorszyć, bo producenci z USA będą mieli wyższe koszty własne niż zagraniczna konkurencja (komponenty niezbędne do produkcji też będą oclone).
Dlatego sądzę, że cła są tylko przejściową grą, czego Trump z resztą w ogóle nie kryje. Bez ceł musiałby sam jeździć, negocjować z przywódcami świata zmianę zasad między narodowego handlu. A jak nałożył cła, to wystarczy odbierać telefony od innych przywódców świata. Nawet o chińczykach mówił, że... w końcu zadzwonią.
To taka solidna terapia szokowa, w myśl zasady, że półśrodki nie zadziałają (tak chyba myśli Trump).
Druga sprawa to stłamszenie konsumpcji. Jeśli Trump gra poważnie, to amerykanie powinni mniej wydawać a więcej oszczędzać. Innymi słowy, powinni kupować amerykańskie obligacje zamiast chińskie telewizory.
Nie bardzo mi to koreluje ze wzrostami, które na tej konsumpcji bazują. Bo jak stłamszą import (jego nadwyżki) to co będą konsumować ? Produkty rodzimych producentów, którzy jeszcze nie zdążyli się rozwinąć ?
Oczywiście to wszystko polityka.
Wszystko zależy od tego czy Trump jest zdeterminowany, czy wrócimy do business as usual. Bo jeśli to drugie, to wszystko powyżej jest błędne.
PS. Z drugiej strony, strony to nie kwestia tylko samej osoby Trumpa. Problem podwójnych deficytów USA (budżetowy i handlowy) to problem narastający w USA od dekad. Z kilku przyczyn, musi się to kiedyś skończyć.
Ale to temat na osobny post.
Ale myślę, że Trumpowi chodzi o jego osłabienie, o tyle o ile poważnie myśli o zrównoważeniu deficytu handlowego.
Silny dolar to dalej słaby eksport i bardziej opłacalny import. Dalej eksporterzy z USA będą niekonkurencyjny.
Chiny nie zbudowały swej eksportowej potęgi na silnym yuanie tylko na słabym, sztucznie osłabianym.
Same cła deficytu USA nie rozwiążą, a mogą i pogorszyć, bo producenci z USA będą mieli wyższe koszty własne niż zagraniczna konkurencja (komponenty niezbędne do produkcji też będą oclone).
Dlatego sądzę, że cła są tylko przejściową grą, czego Trump z resztą w ogóle nie kryje. Bez ceł musiałby sam jeździć, negocjować z przywódcami świata zmianę zasad między narodowego handlu. A jak nałożył cła, to wystarczy odbierać telefony od innych przywódców świata. Nawet o chińczykach mówił, że... w końcu zadzwonią.
To taka solidna terapia szokowa, w myśl zasady, że półśrodki nie zadziałają (tak chyba myśli Trump).
Druga sprawa to stłamszenie konsumpcji. Jeśli Trump gra poważnie, to amerykanie powinni mniej wydawać a więcej oszczędzać. Innymi słowy, powinni kupować amerykańskie obligacje zamiast chińskie telewizory.
Nie bardzo mi to koreluje ze wzrostami, które na tej konsumpcji bazują. Bo jak stłamszą import (jego nadwyżki) to co będą konsumować ? Produkty rodzimych producentów, którzy jeszcze nie zdążyli się rozwinąć ?
Oczywiście to wszystko polityka.
Wszystko zależy od tego czy Trump jest zdeterminowany, czy wrócimy do business as usual. Bo jeśli to drugie, to wszystko powyżej jest błędne.
PS. Z drugiej strony, strony to nie kwestia tylko samej osoby Trumpa. Problem podwójnych deficytów USA (budżetowy i handlowy) to problem narastający w USA od dekad. Z kilku przyczyn, musi się to kiedyś skończyć.
Ale to temat na osobny post.
-
- Forumowy wyga
- Posty: 237
- Rejestracja: 03 lis 2021, 20:57
- Tu mieszkam: In the middle of nowhere
Re: Wzrosty na giełdach
Ja wróżę z dostępnych danych. Kompletnie nie zwracam uwagi na politykę. Jak to piszę nasdaq rośnie 8% wyszedł nius o tym, że USA wstrzymują taryfy na 90 dni. Sam nie wiem czy to prawda. Atak hakerów czy zaraz się ktoś rozmyśli :)
Re: Wzrosty na giełdach
Ja to widzę jakoś klasycznie czyli "jak nie wiadomo o co chodzi ... to wiadomo o co chodzi" xD
-
- Stały bywalec
- Posty: 75
- Rejestracja: 25 lut 2024, 22:15
- Tu mieszkam: Poland
Re: Wzrosty na giełdach
Nie sądzę by tym razem to było takie proste. Obecny model rozwojowy się wyczerpał, jest po prostu niebezpieczny, nieutrzymywalny na dłuższą metę.
Trump i jego polityka to tylko skutek tego. Jego polityka może być nieudolna, ale ma rację co do zasady.
Nie da się bowiem uzależnić pół świata od produkcji z Chin i mówić, że spoko, tak jest dobrze, zajmijmy się czymś bardziej dochodowym.
W tym trendzie chińska produkcja przemysłowa osiągnęłaby poziom całego (połączonego) świata zachodniego w okolicach 2030.
I to są dobra, które można w każdej chwili przestawić na potrzeby militarne, co ludzie zdają się ignorować. Dla porównania Facebooka czy Netflixa nie przestawi się na cele militarne, żeby nie wiem jak dochodowe były to firmy. Nie bombarduje się przeciwnika Twitterem czy Instagramem. Nic z tego pożytecznego na froncie.
I teraz zobaczcie na wojnę na Ukrainie. Typowa wojna na wyczerpanie. Pierwotny plan zakładał, że Rosja nie będzie już w stanie uzupełniać zapasów w okolicach 2027-28. Po prostu front zużywa zasoby szybciej niż uzupełnia je rosyjska produkcja, a poradzieckimi czołgami z lat 60-tych długo walczyć się nie da.
Potem przyszedł Trump i wszystko się pozmieniało (on nie chce tej wojny), ale zasada współczesnych wojen pozostaje aktualna od I WŚ. Ważne jest kto jest w stanie uzupełniać straty, a kto nie. Ten drugi zawsze ostatecznie przegra.
I teraz niech będzie dajmy wojna o Tajwan. Jeśli chińska produkcja przemysłowa równa będzie produkcji świata zachodniego, to byli by oni w stanie skutecznie walczyć z całą wielką anty-chińską koalicja. I ta koalicja nie miałaby gwarancji na zwycięstwo.

Źródło: United Nations Industrial Development Organization
Dość fajnie opisane to jest tutaj:
Manufacturing is a war now
Trump i jego polityka to tylko skutek tego. Jego polityka może być nieudolna, ale ma rację co do zasady.
Nie da się bowiem uzależnić pół świata od produkcji z Chin i mówić, że spoko, tak jest dobrze, zajmijmy się czymś bardziej dochodowym.
W tym trendzie chińska produkcja przemysłowa osiągnęłaby poziom całego (połączonego) świata zachodniego w okolicach 2030.
I to są dobra, które można w każdej chwili przestawić na potrzeby militarne, co ludzie zdają się ignorować. Dla porównania Facebooka czy Netflixa nie przestawi się na cele militarne, żeby nie wiem jak dochodowe były to firmy. Nie bombarduje się przeciwnika Twitterem czy Instagramem. Nic z tego pożytecznego na froncie.
I teraz zobaczcie na wojnę na Ukrainie. Typowa wojna na wyczerpanie. Pierwotny plan zakładał, że Rosja nie będzie już w stanie uzupełniać zapasów w okolicach 2027-28. Po prostu front zużywa zasoby szybciej niż uzupełnia je rosyjska produkcja, a poradzieckimi czołgami z lat 60-tych długo walczyć się nie da.
Potem przyszedł Trump i wszystko się pozmieniało (on nie chce tej wojny), ale zasada współczesnych wojen pozostaje aktualna od I WŚ. Ważne jest kto jest w stanie uzupełniać straty, a kto nie. Ten drugi zawsze ostatecznie przegra.
I teraz niech będzie dajmy wojna o Tajwan. Jeśli chińska produkcja przemysłowa równa będzie produkcji świata zachodniego, to byli by oni w stanie skutecznie walczyć z całą wielką anty-chińską koalicja. I ta koalicja nie miałaby gwarancji na zwycięstwo.

Źródło: United Nations Industrial Development Organization
Dość fajnie opisane to jest tutaj:
Manufacturing is a war now