Mniej giełdy w giełdzie, czyli zmiany na blogu w nowym roku
W dużym bólu i konwulsjach, ale dociera do mnie, że formuła bloga trochę się już wyczerpała. No bo ile można w kółko pisać o tym samym? Ogólne zasady inwestowania w gruncie rzeczy nie zmieniają się od lat i raz przyswojone będą aktualne po wsze czasy. Po prawie siedmiu latach pisania i mówienia o tym wszystkim czuję więc, że nie za wiele mam już do dodania. Pomyślałem zatem, że czas odblokować kolejny poziom.
Twarda wiedza z zakresu fundamentów firmy, wskaźników wyceny, sposobu alokacji spółek do portfela, zarządzania ryzykiem czy całej tematyki opcyjnej jest – w dużej mierze – zbiorem skończonym.
Jeśli raz zrozumiemy to wszystko i posiądziemy całą giełdową mądrość, to nie wiele jest już rzeczy do odkrycia. Wszystkie zależności takie, jak korelacje prognoz zyskowności albo wskaźników wyceny czy upside’ów z późniejszymi kursami akcji, są już bardzo dobrze zbadane, znane i powszechnie wykorzystywane.
Jasne, jeśli bierzemy pod uwagę nowicjuszy, którzy dopiero próbują poznać cały ten mechanizm rządzący rynkiem akcyjnym czy opcyjnym, to do nauki jest naprawdę wiele. Mówimy tu co najmniej o kilku latach zdobywania wiedzy i doświadczenia. To naprawdę kawał roboty do wykonania.
Ale co z tymi, którzy nowicjuszami już nie są? Co oni mają zrobić dalej? Gdzie szukać swoich szans na rozwój?
Kolejny etap to nie nowy sekretny wskaźnik, tylko…
Przeprowadziłem ostatnio szczere podsumowanie wszystkich giełdowych błędów, które popełniłem w ostatnich latach. Nie było ich znowu tak wiele, ale mimo tego, zdałem sobie sprawę, że kilku solidnych wpadek z powodzeniem udałoby się uniknąć, gdybym tylko ustrzegł się… najbardziej podstawowych błędów psychologicznych.
Już od dłuższego czasu większość z moich „wypadków przy pracy” nie bierze się z braku dostatecznej twardej wiedzy. Siedzę w tej branży od ponad dwunastu lat, więc coś tam o mechanizmach rynku wiem, podobnie jak o najróżniejszych sposobach analizy spółek czy budowy portfela, o hedgingu opcyjnym nie wspominając. Nie tu jest pies pogrzebany.
Większość wpadek nie miała nic wspólnego z rynkiem jako takim, ale raczej z problemami definiowanymi w dużym skrócie jako błędy poznawcze.
Ogromna rola psychologii (nie tylko na rynku, ale też w biznesie i w życiu codziennym) od dawna była dla mnie jasna. Od lat, metodą prób i błędów, wprowadzam w swoim życiu rozwiązania, których zadaniem było uczynić to życie lepszym i szczęśliwszym, bez względu na to, jak banalnie by to nie brzmiało.
O ile w sferze prywatnej czy biznesowej udało mi się doprowadzić do takiego stanu, w którym jestem zadowolony z podejmowanych przeze mnie decyzji i wszystkie psychologiczne triki staram się wykorzystać na moją korzyść; to niestety w przypadku giełdy często padam jeszcze ofiarą własnej nieświadomości. Nieświadomości bycia wykiwanym przez własny umysł.
Pomyślałem więc, że warto by było nieco więcej uwagi poświęcić nie na poszukiwanie kolejnego magicznego wskaźnika czy kolejnej przełomowej zależności pomiędzy różnymi seriami danych, ale na to, aby popracować trochę nad swoim wewnętrznym systemem służącym do podejmowania decyzji.
Myślę, że już sama droga, którą przeszedłem w ostatnich latach pracując nad sobą, jest na tyle ciekawa, że materiału wystarczyłoby na dwutomową książkę; ale zakładam, że jeszcze ciekawsza może być ta wiedza, która ciągle pozostaje dla mnie nieodkryta.
Podświadomie czuję, że nie jestem w tych poszukiwaniach sam, dlatego odkryciami i naukami wyciągniętymi z mojej dalszej wędrówki zakamarkami umysłu chciałbym zacząć dzielić się także poprzez artykuły na moim blogu.
Mówiąc w skrócie – za jakiś czas na stronie pojawi się zupełnie nowa kategoria poświęcona praktycznemu zastosowaniu wiedzy z dziedziny psychologii.
I to zastosowaniu nie tylko na giełdzie, ale też w życiu i w biznesie, ponieważ wszystkie te aspekty są ze sobą tak bardzo i nierozerwalnie złączone, że próba zapanowania nad decyzjami giełdowymi bez wcześniejszego zapanowania nad pozostałą częścią własnego życia z góry skazana będzie na porażkę.
A skoro już padł temat biznesu…
Poza giełdą też jest miejsce na inwestycje
Przez ostatnie pół roku pisałem dość rzadko, a na forum nie udzielałem się praktycznie w ogóle. Odpuściłem też publikowanie komentarzy w sekcji „O tym mówi Wall Street” oraz tworzenie Encyklopedii Inwestycyjnej. A wszystko to z uwagi na to, że…
W połowie roku właściwie cały swój czas poświęciłem na uruchomienie nowego funduszu hedgingowego oraz na prace związane z rozbudową pozagiełdowego projektu o prawdziwie globalnych aspiracjach, w którym mój fundusz VC objął znaczną część udziałów.
Zwłaszcza praca nad SCRAB-em uświadomiła mi, że poza giełdą też istnieją dobre biznesy, w które warto zainwestować i które warto współtworzyć.
Co więcej, angażowanie się w takie przedsięwzięcia daje często o wiele większą satysfakcję niż inwestycje giełdowe, bo w przeciwieństwie do kupowania akcji publicznych spółek, tutaj mamy realny wpływ na kierunek rozwoju i na decyzje podejmowane w ramach firmy.
Każde z moich pozagiełdowych przedsięwzięć z ostatnich lat – od cementowni w pakistańskim Gwadarze, przez studio designerskie z nigeryjskiej Abudży, po spółkę konsultingową w Wielkiej Brytanii, dostarczyło mi nie lada frajdy i nie lada wrażeń.
Chyba chciałbym do tego wrócić. Mój osobisty plan na kolejne lata zakłada więc przekierowanie nieco uwagi ze spółek giełdowych na biznesy i przedsięwzięcia działające na mniejszą skalę z dala od zainteresowania mediów i rzeszy masowych inwestorów.
Ponownie, zdałem sobie sprawę, że prowadząc fundusz VC i od wielu lat samodzielnie budując od zera i rozwijając różne spółki na całym świecie, trochę wiedzy w tym temacie zgromadziłem i może warto byłoby zacząć się tą wiedzą dzielić z innymi?
Jeśli moje spostrzeżenia czy obserwacje, albo podpowiedzi, mogłoby komuś pomóc odpowiedzieć na pytania: Jak samemu zbudować dobry biznes? Co to w ogóle znaczy dobry biznes? Jak rozwinąć swój pierwszy startup? Gdzie znaleźć finansowanie? Gdzie szukać dodatkowych źródeł dochodu? Jak promować swój produkt czy swoją usługę, aby zainteresować nim nie tylko fundusz VC, ale przede wszystkim klienta?
(…)
Jeśli odpowiedzi na te pytania miałyby komuś pomóc nie tylko w znalezieniu dobrego startupu do inwestycji, ale być może w usprawnieniu działania swojej firmy lub w skłonieniu do porzucenia etatu i uruchomienia własnego przedsięwzięcia, to… chyba warto spróbować?
Jak blog będzie wyglądał w nowym roku?
Jeśli nie wystąpią nieprzewidziane opóźnienia, to już pod koniec marca strona doczeka się całkowitego przemodelowania.
Zmieni się design, zmieni się nazwa, zmieni się domena, zmieni się tematyka. Znikną komentarze giełdowe z serii „O tym mówi Wall Street” i znikną artykuły, które nie oferują żadnej długoterminowej uniwersalnej wartości, albo takie, które pisałem tylko po to, żeby na blogu coś się działo i które pozostawiały wiele do życzenia (patrz: ostatni artykuł o księgowaniu strat na koniec roku).
Zamiast tego na stronie pojawią się trzy kategorie poświęcone: giełdzie, która ciągle jednak pozostaje głównym moim źródłem zainteresowania (i dochodu); biznesowi i przedsiębiorczości (na skalę mikro i mini) oraz szeroko rozumianej psychologii (w jak najbardziej praktycznym ujęciu).
Chciałbym też, żeby blog wrócił do pierwotnej roli bycia „blogiem”, a mianowicie, żeby stał się bardziej osobisty i bazował na moich prywatnych doświadczeniach, obserwacjach czy opiniach, a mniej na twardej finansowej wiedzy, którą można znaleźć w książkach.
Liczę więc na to, że moje historie staną się inspiracją i motywacją do tego, aby część zmian wdrożyć też we własnym, nie tylko giełdowym, życiu.
Ostatecznie to chyba właśnie jest unikalny cel nas wszystkich – mieć dobre, dostatnie i szczęśliwe życie. Giełda jest tylko jednym ze sposobów na osiągnięcie tego celu.
Po siedmiu latach może czas pokazać też inne.
PS. Cała wiedza merytoryczna i doświadczenia stricte giełdowe czy opcyjne zostaną w całości przeniesione na zajęcia w ramach corocznego Uniwersytetu Inwestycyjnego, który też zresztą doczeka się niemałej rewolucji i już w lutym wystartuje w zupełnie nowej hybrydowej formule. Więcej info w przyszłym tygodniu!