Wykresy Point & Figure: Dawno temu w Ameryce…
Kiedy w latach pięćdziesiątych Frank Sinatra z patefonu śpiewał „In the Wee Small Hours”, rzesza traderów z Wall Street przy wieczornym wydaniu Evening Journal spisywała notowania zamknięcia kursów akcji, nanosząc ołówkami tajemnicze kółka i krzyżyki na ręcznie przygotowane arkusze papieru. W erze przedkomputerowej był to codzienny giełdowy rytuał, w którym czas nie płynął linearnie. Dzisiaj, podobnie jak moda na winyle, wraca też moda na starą szkołę czytania wykresów. A jeśli nie wraca, to powinna.
Mam wrażenie, że obecnie problemem nie jest brak informacji, lecz ich nadmiar. W tak dużym zbiorze big data, do którego dostęp mamy dzisiaj z przed ekranów swoich komputerów, po prostu zawsze będziemy w stanie znaleźć jakieś pozornie wiarygodne wytłumaczenie każdego zachowania akcji na giełdzie.
Tymczasem w większości przypadków krótkoterminowe wahania cen akcji to zwykły giełdowy szum, który powstaje wskutek… handlu. Tak, może wiele osób będzie zaskoczonych, ale na giełdzie trwa prawdziwy handel. Rynek to nie tylko siedziba spekulantów i staw, w którym łowi Goldman Sachs czy piaskownica, w której bawią się banki centralne. Rynek to miejsce, w którym ludzie kupują i sprzedają określony towar, powodując tym samym krótkoterminowe wahania jego ceny.
Rzadko kiedy kursy pną się wyłącznie do góry lub lecą pionowo w dół. Zazwyczaj kursy oscylują wokół swojej średniej, odrywając się od niej raz w kierunku północnym, a raz południowym. Dlatego średnia nazywa się średnią. Próba tłumaczenia każdej, najmniejszej nawet, dewiacji od tej średniej nie prowadzi do niczego konstruktywnego. Naprawdę.
Trwające trendy można rozpoznać jedynie odsuwając się nieco i spoglądając na notowania z dystansu, czyli w szerszej perspektywie niż kilka dni. Pisałem niedawno o tym, jak wiele pozamerytorycznych czynników potrafi wpływać na kursy akcji. Teraz napiszę więc, jak to wszystko przefiltrować i oddzielić ziarna od plew.
Old school is the best school
Z wielu różnych badań i eksperymentów jasno wynika, że zbyt dużo informacji giełdowych przeszkadza, zamiast pomagać w inwestowaniu. Nieistniejącym już instytucjom, takim jak Lehman czy Salomon Brothers, nie zaszkodził brak dostępu do informacji, tylko brak zdrowego rozsądku i tzw. balcony perspective.
Wykresy Point & Figure dają tę perspektywę. Enigmatyczne kółka i krzyżyki pozwalają skutecznie odszumić giełdowy jazgot i wyłuskać z niego wyłącznie poprawny sygnał odnośnie kierunku, w którym podąża cały rynek lub konkretne akcje.
Dla wielu największą nowością pewnie będzie to, że na wykresach Point & Figure czas nie płynie linearnie. Cały rok może zostać zobrazowany jedynie przez trzy kratki, a kolejny rozciągać się aż na trzynaście kratek na wykresie. Przy metodzie Point & Figure nie liczy się bowiem upływ czasu, lecz wyłącznie sama zmiana ceny instrumentu.
Każda pojedyncza kratka na wykresie reprezentuje określony pełny zakres ceny. To może być 0.50$, 1$ lub 2$, a nawet zakresy procentowe (więcej na ten temat w wideo na końcu tekstu).
Gdy kurs akcji danego dnia rośnie o określony wcześniej pełny zakres, w kratce stawiany jest X. Jeśli następnego dnia kurs znowu wzrośnie o pełny zakres, nad poprzednim X-em stawiany jest kolejny X.
Jeśli kurs stoi w miejscu lub wzrasta albo spada o niepełny zakres, to na wykresie nie pojawia się żaden ruch. Dlatego na wykresach Point & Figure, w przypadku gdy akcje wpadną w marazm, może wystąpić brak jakichkolwiek zmian nawet przez kilka tygodni.
Tak więc dopóki akcje rosną lub utrzymują się mniej więcej na poziomie ostatniej ceny, na wykresie widać X-y w pojedynczej kolumnie. W momencie, gdy akcje zaliczą spadek o trzykrotność pełnego zakresu, rozpoczynana jest nowa kolumna i zapisuje się w niej O, które oznacza spadek kursu.
Przejście do nowej kolumny wymaga ruchu kontrariańskiego w stosunku do kolumny poprzedniej o minimum trzy pełne zakresy właśnie po to, aby odszumić krótkoterminowe wahania.
Teraz, gdy następnego dnia po kursie spadkowym o trzy zakresy, nastąpi spadek o kolejny jeden pełny zakres, to w ostaniej kolumnie zostanie dorysowane następne O.
Gdyby kolejnego dnia nastąpił spadek o dwa pełne zakresy, dorysowane zostałyby dwa OO. Jeśli jednak akcje spadną jedynie o niepełny zakres (czyli o niepełną kratkę), to na wykresie nie zostaną naniesione żadne zmiany.
Gdyby kurs kolejnego dnia wzrósł o jeden lub o dwa zakresy, to także żadne zmiany nie zostałyby naniesione i można by wtedy uznać, że w dalszym ciągu obowiązuje trend spadkowy. Sygnał odwrócenia trendu wymaga bowiem zawrócenia kursu o conajmniej pełne trzy zakresy. Dopiero wtedy rysowana jest kolejna kolumna i na niej nanoszone zostają nowe dane.
Tak więc sygnał potwierdzenia i kontynuacji bieżącego trendu wymaga, aby cena zmieniła się wyłącznie o jeden zakres (albo nie zmieniała się w ogóle), lecz sygnał odwrócenia trendu wymaga ruchu aż o trzy pełne zakresy.
W ten sposób dość łatwo jest obserwować odszumioną zmianę ceny oraz historię kursu niezaburzoną o upływ czasu, który w tym przypadku ma drugorzędne znaczenie.
Na wykresach Point & Figure lata oznaczane są na osi poziomej, natomiast początki miesięcy w danym roku ukazywane są na samym wykresie jako cyfry (1 – styczeń, 2 – luty (…), 9 – wrzesień), a miesiące od października do grudnia oznaczone są literami A, B, C.
Zapomniana sztuka czytania wykresów
Interpretacja wykresów Point & Figure jest bardzo prosta. Dopóki ostatnim znakiem zmiany ceny pozostaje X, to oznacza że mamy do czynienia z trwającym trendem wzrostowym i akcje należy na rachunku trzymać. Gdy tylko pojawia się pierwsze O, akcje należy sprzedać i nie odkupować ich aż do momentu, w którym seria zer nie zostanie przerwana i ponownie w nowej kolumnie nie pojawi się pierwszy X.
Bazując na tej banalnej zasadzie, w której dorysowanie kolejnego O lub X (potwierdzenie trwania trendu) wymaga ruchu o jeden pełny zakres, a odwrócenie trendu wymaga ruchu o pełne trzy zakresy, jesteśmy w stanie uniknąć wielu fałszywych i błędnych sygnałów wynikających z codziennych wahań. Jest to uwiarygodnione dodatkowo przez tę właściwość P&F, że jeśli akcje nie poruszą się danego dnia o pełny zakres w żadną ze stron, to będzie tożsame z tym, że na wykresie nie zostanie dorysowywane ani O ani X. Taka sytuacja oznacza po prostu, że ciągle mamy podtrzymany status quo, a trend ani się nie pogłębia, ani nie odwraca.
Ta metoda czytania wykresów jest szalenie prosta i szalenie efektywna, bo pozwala nabrać dystansu i nie zwracać uwagi na jakiekolwiek krótkoterminowe wahania cen instrumentów. Sygnał odwrócenia trendu będzie generowany w bardzo niewielu sytuacjach, zależnie od wybranych ustawień. Wykresy P&F sprawdzą się więc idealnie w przypadku inwestorów średnio i długoterminowych (od jednego roku w górę), bo pozwolą im na podrasowanie swoich wyników choćby poprzez tzw. swing trading i szybkie wychodzenie z rynku, gdy tylko krótkoterminowy trend wzrostowy zamienia się w spadkowy.
Złota zasada P&F brzmi, że inwestor nie ma prawa sprzedać akcji, dopóki w ostatniej kolumnie znajdują się same X-y i nie ma prawa posiadać akcji w portfelu, jeśli w ostatniej kolumnie widnieją O.
W ten sposób nie ma specjalnie potrzeby przewidywania tego, co zrobi rynek (nikt tego nie potrafi, uwierzcie mi), a zamiast tego wykresy Point & Figure podpowiadają po prostu kiedy warto na tym rynku się znajdować (gdy ceny rosną) i kiedy trzeba z niego uciekać i stać z boku (gdy ceny zaczynają spadać).
Dzięki temu w sposób naturalny ucinane będą straty, bo będziemy poza rynkiem do momentu, w którym trend spadkowy się nie skończy i nie odwróci. Ale co ważniejsze, bazując na P&F, pozostaniemy także na rynku do momentu, w którym trwa trend wzrostowy, a to pozwoli zmaksymalizować zyski. Trendy wzrostowe potrafią trwać naprawdę długo, co nietrudno zresztą samemu wywnioskować z analizy historycznych wykresów Point & Figure.
Kartka i ołówek czy komputer?
Aby sporządzać wykresy Point & Figure, teoretycznie wystarczy kratkowany arkusz papieru i ołówek. Zapytajcie Warrena Buffeta, który do tej pory nie używa komputera. Jednak jeśli obserwujemy kilkadziesiąt różnych aktywów, to ręczne uzupełnianie wykresów każdego dnia będzie męczące.
Drogą na skróty jest stworzenie do tego celu komputerowego arkusza kalkulacyjnego lub wykorzystanie już istniejącego.
Jednak najlepszą metodą jest wykupienie abonamentu na nieocenionym portalu Stockcharts.com, który stanowi potężną platformę do analizy technicznej, a jednocześnie oferuje dostęp do notowań instrumentów w czasie rzeczywistym.
Poprawna konfiguracja wyświetlania arkusza jest w tym przypadku bardzo istotna, dlatego zachęcam do obejrzenia krótkiego filmiku, który podpowie jak zrobić to dobrze.
PS. Jak zwykle na koniec ostrzeżenie dla osób, które ciągle szukają swojego świętego Graala. Wykresy Point & Figure nie mogą być używane w oderwaniu od rzeczywistości i od innych czynników. Sama analiza techniczna nigdy nie powie w co warto inwestować. Do wyboru odpowiednich aktywów z potencjałem na wzrosty służy analiza fundamentalna, natomiast analiza techniczna pomaga tylko wybrać idealny moment wejścia na rynek (gdy kolumna O zamienia się w kolumnę X) oraz ostrzec przed potencjalnym końcem trendu wzrostowego (gdy kolumna X zamienia się w kolumnę O). Jednak żadne wykresowe voodoo nie uratuje nikogo przed stratami, jeśli ten na inwestycję wybierze sobie spółkę, która okaże się przewartościowanym bankrutem.