Sądząc po liczbie wiadomości, które dostałem, najbardziej elektryzującym wydarzeniem ostatniego tygodnia był… brak mojego newslettera. Niestety czynniki losowe sprawiły, że faktycznie nie mogłem go przygotować, ale…
Nic wielkiego Was nie ominęło, bo na rynku wciąż grany jest ten sam spektakl pt. „Taryfy” w reżyserii Donalda Trumpa — z przewidywalnym scenariuszem, powtarzalnymi kwestiami i podstarzałymi aktorami w perukach, którzy najwyraźniej dawno już przestali rozumieć swoją rolę.
Publiczność coraz częściej ziewa, kurtyna wciąż nie opada, a po seansie zostaje już tylko niesmak i pytanie, ile jeszcze potrwa ta niskobudżetowa produkcja z niekończącym się czasem antenowym.
Jeśli kogoś jednak naprawdę interesuje ta telenowela, to postaram się ją streścić: tanie efekty specjalne w postaci słabego dolara, tandetna scenografia walącego się rynku akcji i kiepsko zagrany sentyment konsumentów.
Na szczęście w tle ciągle trzyma się fabuła – gospodarka w dobrej formie, a fundamenty spółek mocne jak stalowa rama w amerykańskim pickupie.
Wszystko wygląda jak kino klasy B, ale grają to na prawdziwej giełdzie.
Na szerszy i sensowniejszy komentarz przyjdzie oczywiście czas — jak tylko rynek przestanie odgrywać kolejne odcinki tej samej sztuki i wreszcie pojawi się coś, co naprawdę zasługuje na naszą uwagę.
Czytaj dalej
Wszystkie pojęcia