Jeśli ktoś na początku lipca wylogował się z internetu i zajrzał na giełdę dopiero teraz, to mógł dojść do wniosku, że przez wakacje na rynku nie działo się zbyt wiele, bo indeksy znajdują się dzisiaj w tym samym miejscu, w którym były dwa miesiące temu. Nic bardziej mylnego.
Jak to w horrorach często bywa, początkowo nic nie zapowiadało katastrofy. W pierwszych dwóch tygodniach lipca na rynku rosły praktycznie wszystkie aktywa, od obligacji po akcje. Ale potem stało się coś, czego nikt się nie spodziewał.
Przyczyną katastrofy z drugiej połowy lipca był zwijający się rekordowy tzw. carry trade na japońskim jenie, który doprowadził do wymuszonej sprzedaży amerykańskich akcji. Oberwały głównie spółki z sektora AI, przez co technologiczne indeksy tąpnęły o kilkanaście procent, a poszczególne akcje traciły nawet po 40% (AMD, ARM).Więcej o tym, co tu się tak naprawdę wydarzyło, pisałem w najnowszym wpisie na blogu.
Na szczęście po wielu latach na rynek powróciła odwrotna korelacja pomiędzy akcjami i obligacjami, które jako jedyne stanowiły jakąkolwiek przeciwwagę dla spadających akcji. W ciągu wakacji amerykańskie obligacje długoterminowe wzrosły już o niemal 10%. Wielu ekspertów uważa, że to dopiero początek wieloletniego trendu, któremu paliwa do wzrostu dodaje FED ogłaszający właśnie, że…
Nadszedł już czas na początek cyklu obniżek stóp procentowych. Najpierw spodziewamy się obniżki we wrześniu o 0.25-0.50%, a potem – być może – dalszych cięć na kolejnych posiedzeniach FED-u. Rynek szacuje, że do końca grudnia 2024 roku Bank Centralny obniży stopy łącznie o 1%, co powinno dać wiatru w żagle głównie mniejszym spółkom finansującym się zadłużeniem.
Pozytywne sygnały ze strony Rezerwy Federalnej rzeczywiście tchnęły trochę oczekiwanego optymizm na rynek. Po raz pierwszy od pięciu miesięcy w sierpniu wzrósł sentyment konsumentów, który jest istotnym wskaźnikiem wyprzedzającym (niekiedy) zachowanie się akcji.
Tego wzrostu optymizmu nie dało się jednak wyczuć po środowej publikacji wyników przez Nvidię, która zaraportowała co prawda ponad dwukrotny wzrost przychód i zysków (przy gigantycznej marży w okolicach 75%), a mimo tego kurs akcji Nvidii spadał o ponad 6% w after-hours. Inwestorom nie spodobało się zapowiadane opóźnienie wprowadzenia do sprzedaży nowych rewolucyjnych chipów Blackwell, które trafią na rynek z 2-3 miesięcznym poślizgiem.
Mimo opóźnienia, CEO Nvidii prognozuje, że kolejna generacja trenowanych właśnie modeli AI będzie wymagała 10-20 krotnie większej mocy obliczeniowej, a na wymianę obecnej architektury w nadchodzących latach wydane zostaną biliony dolarów. Nie trzeba dodawać, że większość tej kwoty trafi do kieszeni Nvidii.
Choć… istnieje ryzyko, że klienci mogą w trwającym właśnie kwartale wstrzymać się z zakupami obecnej technologii dostarczanej przez Nvidię i poczekać na nowe chipy mające nadejść w końcówce roku. CEO w trakcie conference calla twierdził, że nie widać żadnego spowolnienia (a wręcz wzrost sprzedaży obecnych chipów), ale tuż po konferencji prasowej inwestorzy mimo tego wyprzedawali akcje spółki.
Jest to o tyle martwiące, że zbliża się statystycznie najgorszy miesiąc na giełdzie, więc cześć osób może strategicznie zdecydować o stanięciu z boku i przeczekaniu tego okresu na gotówce lub obligacjach. Dla długoterminowych inwestorów nie powinno to mieć jednak żadnego znaczenia.
Czytaj dalej
Wszystkie pojęcia