Jak zainwestować w odnawialne źródła energii i zarobić na branży, która zaczyna rosnąć w oszałamiającym tempie?
Raz na dekadę pojawia się firma, która swoimi produktami zmienia część naszego życia. Raz na stulecie pojawia się branża, która zmienia cały świat. W XXI wieku tą branżą jest rosnąca w gigantycznym tempie globalna plejada firm produkujących energię ze źródeł odnawialnych. Czy warto na nią postawić? Zapytajcie tych, którzy dzisiaj plują sobie w brodę, że dziesięć lat temu nie odważyli się zainwestować w akcje Apple, bo twierdzili, że iPhone to tylko chwilowa moda.
Zmierzch ropy naftowej nadchodzi i jest bezsprzeczny. Według badań firmy konsultingowej McKinsey, szczyt wydobycia ropy naftowej na świecie przypadnie mniej więcej na okolice 2030 roku. Od tego czasu zużycie paliw będzie się stopniowo zmniejszać, aż pod koniec wieku z ulic naszych miast zniknie ostatni silnik spalinowy.
Co to są odnawialne źródła energii i dlaczego zastąpią ropę naftową?
Gdyby się dobrze zastanowić, można dojść do wniosku, że wykorzystywanie paliw kopalnianych w rodzaju węgla czy ropy naftowej jest zupełnie bez sensu.
Ropa i węgiel nie są paliwami odnawialnymi, co oznacza, że skończą się prędzej czy później. Kiedy ich zapasy zaczną się wyczerpywać, spadnie podaż i cena pójdzie w górę. Stracimy na tym wszyscy. Dlatego branża energetyczna zawczasu zaczęła szukać alternatywy. Założenie było proste: znaleźć źródło energii, które nigdy się nie wyczerpie, które samo się odnawia i które jest dostępne we wszystkich krajach na świecie. To nie było specjalnie trudne. Takie źródło wszyscy mamy pod nosem.
Energia w postaci fal słonecznych czy wiatru dociera niemal wszędzie i jest niewyczerpana. Promienie słońca można wykorzystać do ocieplania budynków, podgrzewania wody, zasilania klimatyzacji, czy oświetlenia wnętrz, a także do ładowania stojącego w garażu samochodu elektrycznego (i to za darmo!).
Jak to zrobić? Wystarczy tradycyjne dachy zamienić na dachy z komórek fotowoltaicznych. Tak jak kiedyś dachy z azbestu zastąpione zostały dachami z neutralnych materiałów, tak wkrótce nad naszymi głowami pojawią się dachy zbudowane z paneli słonecznych. Ten proces transformacji już się zresztą rozpoczął.
Ale wracając do magii przyrody, promienie słoneczne robią coś jeszcze. W pewnym sensie wpływają na ciśnienie, które wywołuje ruchy mas powietrza znane jako… wiatr. Ktoś wpadł na pomysł, żeby ten wiatr ujarzmiać i łapać go przy pomocy turbin. Strzał w dziesiątkę.
Słońce i wiatr powodują, że woda na powierzchni ziemi paruje i zamienia się w deszcz oraz śnieg. Opady atmosferyczne spadają potem do rzek, których nurt można wykorzystać do zasilania hydroelektrowni. Deszcz i słońce sprawiają też, że na ziemi rosną rośliny. Rośliny są spalane jako biomasa, co skutkuje powstaniem bioenergii. I tak dalej.
Czy nie brzmi to przypadkiem jak energetyczne perpetum mobile?
Większość świata inwestuje miliardy w odnawialne źródła energii
Jeśli chodzi o temat energii, to w Polsce ciągle skupiamy się głównie na ratowaniu kopalni węgla. I tym właściwie żyją media oraz opinia publiczna, które nie zauważają, że świat poszedł do przodu.
W zeszłym roku już 20% wykorzystanej energii na świecie pochodziło ze źródeł odnawialnych. W rozwój tego sektora mocno inwestują USA i walczące ze smogiem Chiny. Globalne inwestycje w odnawialne źródła energii tylko w zeszłym roku wyniosły ponad 256 miliardów dolarów! Same Chiny, Indie i Brazylia, czyli ogromne rynki zbytu, w 2015 roku zainwestowały w rozwój odnawialnych źródeł 156 miliardów dolarów. Islandia i Norwegia już teraz 100% swojego zużycia energii zawdzięczają wyłącznie źródłom odnawialnym. Wiele innych krajów, na przykład Dania, ustawiło sobie punkt graniczny w przejściu na 100% odnawialnej energii do 2050 roku.
Nawet skostniała Unia Europejska przyjęła plan, który zakłada, że do 2020 roku 20% energii generowanej przez jej państwa członkowskie będzie pochodziła ze źródeł odnawialnych. Czy to tylko puste zapowiedzi? Nic z tych rzeczy!
Największe gospodarki świata, choćby USA i Chiny, robią co mogą, aby wesprzeć rozwój branży. Rządy przeznaczają gigantyczne pieniądze w postaci zwolnień z podatku czy tanich pożyczek na rozwój firm z sektora źródeł energii odnawialnych. W USA już nawet armia zobowiązała się, że do 2020 roku połowa zużywanej przez nią energii pochodzić będzie ze źródeł alternatywnych.
To wszystko już teraz dzieje się na naszych oczach, tylko w Polsce mało kto o tym mówi. Dla nas ważniejsze jest to, kto został prezesem Orlenu i ile trzeba wydać na dofinansowanie JSW, żeby górnicy nie musieli przyjeżdżać do Warszawy.
Kiedy my wydajemy setki milionów złotych na ratowanie upadających kopalni węgla, rządy innych państw wprowadzają zachęty finansowe na zakupy aut elektrycznych i hybrydowych oraz proponują ulgi podatkowe dla producentów czystej energii, a miasta pracują nad przepisami odnośnie zamówień z sektora transportu miejskiego, które faworyzować będą pojazdy z silnikami elektrycznymi.
A po co nam cała ta energia odnawialna?
Odnawialna energia wykorzystywana jest nie tylko do zasilania samochodów. W Chinach na przykład już 60 milionów gospodarstw domowych używa paneli solarnych do podgrzewania wody. O korzyściach nie trzeba chyba nikogo przekonywać.
Prognozy wskazują, że branża odnawialnych źródeł energii będzie jedną z najsilniej rosnących w ciągu przyszłej dekady. Sam rynek paneli słonecznych w Stanach Zjednoczonych w 2016 roku warty jest 3 miliardy dolarów. Szacuje się, że w ciągu następnych dziesięciu lat wartość ta wzrośnie do… 38 miliardów dolarów. Według International Energy Agency energia pochodząca z paneli słonecznych w ciągu 50 następnych lat będzie odpowiadała za dostarczenie większość zużywanej na świecie energii!
Poprzez rozwój technologii i jej komercjalizację, spadają także koszty wytwarzania. Źródła geotermalne i hydroelektrownie są obecnie najtańszym możliwym sposobem na produkowanie energii. Wkrótce dołączą do nich elektrownie wiatrowe i prąd produkowany przez panele słoneczne.
Odnawialne źródła (słońce, fale, biomasa, źródła geotermalne) występują na całym świecie. Natomiast złoża w postaci ropy czy węgla tylko w niektórych miejscach. To daje ogromny potencjał do rozwoju krajom biedniejszym, które nie posiadają naturalnych złóż ropy, ale posiadają słońce. Na świecie jest 1,3 miliarda ludzi, którzy nie mają dostępu do sieci elektrycznej. Dla nich ratunkiem są właśnie tanie i niepotrzebujące rozbudowanej infrastruktury odnawialne źródła energii.
W Afryce już teraz furorę robią skromne panele solarne, które w dzień magazynują energię, aby wieczorem zasilić gospodarstwo domowe. To nie są ogromne ilości prądu, ale wystarczają na to, żeby zaświecić dziecku żarówkę w pokoju, posłuchać radia czy naładować telefon komórkowy. Bez tego domy położone w oddali od aglomeracji miejskich nigdy nie miałyby szans na doprowadzenie do nich tradycyjnych linii energetycznych.
Odnawialne źródła energii sprawiają, że prąd dociera w miejsca, w które klasyczna sieć nigdy nie dotrze — w rejony biedne i słabo rozwinięte. Panele solarne to ogromna szansa dla setek milionów ludzi na zachłyśnięcie się powiewem cywilizacji.
Czy to naprawdę się dzieje?
Obecnie jesteśmy na etapie, w którym większość społeczeństwa nie wierzy jeszcze w nadchodzącą zmianę albo zwyczajnie się nad nią nie zastanawia. Do tej pory źródła energii odnawialnej były raczej ciekawostką kojarzoną z zapalczywymi obrońcami środowiska i z fanatykami ekologicznymi. Odnawialne źródła energii staną się jednak mainstreamem szybciej, niż myślimy.
Do tej pory branża czystej energii traktowana była nieco po macoszemu przede wszystkim ze względu na brak odpowiedniej technologii i problemy w jej komercjalizacji. Zwyczajnie nie było taniego sposobu na produkcję komórek fotowoltaicznych, nie było wystarczająco pojemnych akumulatorów do magazynowania energii i nie było odpowiedniej liczby stacji do ładowania samochodów. To się właśnie zmienia.
Dzisiaj jednostkowe koszty produkcji paneli słonecznych spadły o kilkaset procent, w dużej mierze za sprawą wytwórców z Chin oraz rosnącego wolumenu produkcji. Powstają także coraz pojemniejsze baterie litowo-jonowe, które pozwalają samochodom na przejechanie 500 km bez ładowania. Sam zasięg aut też przestaje być problemem, bo w Stanach Zjednoczonych więcej jest już stacji do ładowania samochodów niż kawiarni Starbucks. Nawet polski Orlen nawiązał współpracę z Teslą i na swoich obiektach otwierał będzie punkty ładowania samochodów.
Jesteśmy świadkami tego, jak na naszych oczach pisze się nowy rozdział w historii cywilizacji. Mam jednak wrażenie, że większość inwestorów ciągle jeszcze tego nie dostrzega. Na szczęście! Dzięki temu bowiem, branża odnawialnych źródeł energii pozostaje w dalszym ciągu świetnym kandydatem na inwestycję, ponieważ cały czas wydaje się niedowartościowana, co pozwala wejść w ten biznes po kusząco niskiej cenie.
Dlaczego to dobry moment, żeby zainwestować w odnawialne źródła energii?
W 2011 roku prof. Mark Jacobson razem z kolegami z Uniwersytetu Stanforda przeprowadził zakrojone na szeroką skalę badania, które doprowadziły go do wniosku, że produkowanie do 2030 roku całej nowej energii wyłącznie z odnawialnych źródeł jest jak najbardziej realne i wykonalne od strony technicznej. Jedyna potencjalna bariera, którą dostrzega profesor, wydaje się być bardziej natury społeczno-politycznej, niż ekonomiczno-technologicznej.
Jedna z takich barier właśnie pojawiła się w Stanach Zjednoczonych. Jednak ja patrzę na to ze zupełnie innej perspektywy.
Dzięki Donaldowi Trumpowi mamy niesamowitą okazję, aby kupić trochę akcji spółek z branży czystej energii po bardzo niskich cenach. Kursy giełdowe firm produkujących panele solarne spadły o przynajmniej 10% od czasu, kiedy Trump wygrał wybory. Akcje chińskich firm także zaczęły się ześlizgiwać w obawie o utrudniony dostęp do amerykańskiego rynku zbytu.
To daje aktualnie świetną okazję, aby zainwestować w akcje tych firm po atrakcyjnej cenie. Pamiętajmy bowiem, że Trump nie trwa wiecznie. W dodatku prezydent USA nie jest królem. Władze stanowe w dalszym ciągu mają dość sporą niezależność decyzyjną. To miasta wybierają jakie autobusy będą jeździły w ich flocie oraz jakie źródła energii będą zasilały urzędy miejskie i latarnie uliczne.
Trump Trumpem, ale długofalowo rynkiem rządzą zupełnie inne prawa. Jeśli odnawialne źródła energii okażą się tańsze i bardziej efektywne w eksploatacji, to świat przerzuci się właśnie na nie, bez względu na to, co myśli o nich prezydent USA. Dla budżetu centralnego odnawialne źródła energii to zresztą także znaczne oszczędności, jeśli weźmie się choćby pod uwagę koszty leczenia związane z zanieczyszczeniem powietrza.
Procesu przejścia na odnawialne źródła energii nie da się już zatrzymać. Bieg rzeki można jedynie spowolnić, budując tamy i przeszkody, ale nie można go zawrócić. Dlatego uważam, że z perspektywy kilkunastu czy kilkudziesięciu lat, branża czystej energii okaże się najlepszą decyzją inwestycyjną, jaką mogliśmy podjąć w swoim życiu.
Bardzo łatwo było zostać milionerem komuś, kto sto lat temu zainwestował w firmę stworzoną przez Henriego Forda dostrzegając potencjał samochodów z silnikami spalinowymi. Niedawno przekonywałem na blogu, że dzisiaj podobne możliwości otworzyły się przed tymi, którzy taki sam potencjał widzą w silnikach elektrycznych. Dlatego namawiałem na to, żeby zainwestować w akcje Tesli.
Poniżej podpowiadam jak rozszerzyć ten pomysł i zainwestować w cały światowy łańcuch odnawialnych źródeł energii, od producentów turbin wiatrowych z Europy, przez wytwórców paneli słonecznych z Chin, po chilijskie kopalnie litu wykorzystywanego w bateriach magazynujących energię.
Jak zainwestować w sektor clean energy, aby zarobić na emeryturę
W ciągu najbliższych kilkunastu lat odnawialne źródła energii staną się równoprawnym graczem na rynku i z dużym prawdopodobieństwem przyniosą krocie każdemu, kto odważy się dzisiaj postawić na tę branżę.
Co więcej, uważam że w ciągu kilkudziesięciu lat firmy produkujące panele słoneczne i turbiny wiatrowe zmiotą z pozycji lidera takie molochy jak Royal Dutch Shell czy Exxon Mobil, chyba że te zdążą się przebranżowić.
Czy tego chcemy czy nie, era ropy naftowej zacznie w końcu dobiegać końca i świat, w którym przejdziemy na emeryturę, będzie wyglądał już zupełnie inaczej niż dzisiaj, a samochody elektryczne na ulicach czy panele słoneczne na dachach domów będą codziennością, taką samą jak obecnie smartfony w kieszeniach i laptopy w plecakach.
Dlatego najwyższa pora, aby zastanowić się nie czy w ogóle warto, tylko w co konkretnie warto zainwestować, jeśli chodzi o odnawialne źródła energii.
Na rynku dostępna jest cała gama ETF-ów inwestujących w odnawialne źródła energii. Oto niektóre z nich:
Guggenheim Solar ETF o symbolu TAN śledzi wyniki 27 najważniejszych graczy na rynku energii pochodzącej z promieni słonecznych. W portfelu znajdują się więc głównie producenci paneli słonecznych (First Solar, SolarCity, Trina Solar), ale nie tylko. 50% firm w portfolio pochodzi z USA, 40% z Chin, a reszta z Europy i z Kanady. Wskaźnik P/E wynosi 5.7, a P/B 0.9, a więc jest ekstremalnie tanio.
VanEck Vectors Global Alternative Energy ETF o symbolu GEX śledzi wyniki o wiele szerszego przemysłu odnawialnych źródeł energii niż tylko fragment solarny. Fundusz stawia na spółki z sektora biopaliw, hydroelektrowni, turbin wiatrowych, źródeł geotermalnych i oczywiście słonecznych. Najwięcej w portfelu, co jest dość dziwne, zajmują akcje Tesli (10%). 50% firm w portfolio funduszu pochodzi z USA, 25% z Europy, 11% z Chin, a reszta z Japonii, Brazylii i Kanady. P/E wynosi 16.4, a P/B 1.8, a więc jest dużo drożej niż w przypadku ETF-a TAN. Tu jednak występuje szersza dywersyfikacja sektorowa.
iShares Global Clean Energy ETF o symbolu ICLN stawia przede wszystkim na firmy Chińskie i Amerykańskie (po 30% portfela każde), a także Brazylijskie, Japońskie, Nowozelandzkie i Europejskie. Dzięki temu ETF jest lepiej zdywersyfikowany geograficznie. W portfelu znajdują się podmioty produkujące energię ze słońca, z wiatru oraz z innych źródeł. P/E wynosi 11.4, a P/B 1.2, a więc jest tanio.
First Trust ISE Global Wind Energy Index Fund o symbolu FAN stawia wyłącznie na firmy związane z energią pochodzącą z wiatru. Dlatego aż 50% portfolio zawiera spółki europejskie, gdzie technologia ta jest najbardziej popularna i rozwija się najszybciej. Reszta to USA (12%), Azja (11%), Australia (5%) i Ameryka Łacińska (2%). P/E wynosi 18.8, a P/B 1.2.
First Trust NASDAQ Clean Edge Green Energy o symbolu QCLN jest chyba najbardziej zdywersyfikowanym ETF-em w branży odnawialnych źródeł energii. W jego skład wchodzi cały sektor produkcyjny, od wytwórców komponentów elektronicznych i materiałów używanych w czystym przemyśle, przez dostawców akumulatorów i baterii, po firmy związane z motoryzacją i lotnictwem. Minusem jest to, że wszystkie podmioty notowane są wyłącznie na giełdzie w USA. P/E wynosi 18.1, a P/B 1.71
The Global X Lithium ETF o symbolu LIT inwestuje w cały łańcuch związany z wydobywaniem, przetwarzaniem i przemysłowym wykorzystaniem litu do produkcji akumulatorów magazynujących energię elektryczną. W skład portfolio wchodzą firmy z USA (36%), Chile (12%), Australii (11%), Tajwanu (10%), Korei Południowej (9%), Chin (10%), Japonii (8%), Kanady (3%) i Francji (1%). Fundusz wydaje się bardzo ciekawą inwestycją, bo branża odnawialnych źródeł energii to jedno, ale baterie litowo-jonowe wykorzystywane są także gdzie indziej i to na masową skalę. To sprawia, że zapotrzebowanie na lit nieustannie rośnie. Problemem jest tylko bardzo wysoka wycena spółek z funduszu. P/E wynosi 22, a P/B 2, tak więc z zakupami warto poczekać na jakąś korektę.
Tak może wyglądać przykładowe portfolio
Przede wszystkim, jak zawsze przypominam żeby nie ryzykować zbyt dużo w jednym zakładzie, na wypadek gdyby coś poszło nie tak. Uważam, że w branżę odnawialnych źródeł energii w tym momencie powinno być zaangażowanych maksymalnie 20–25% całego portfela.
Nie polecam inwestycji w konkretne spółki, bo w tej branży bankructwa i przejęcia zdarzają się dość często, dlatego moim zdaniem o wiele bezpieczniej zbudować sobie portfel z ETF-ów, które już są zdywersyfikowane nie tylko podmiotowo, ale i geograficznie.
Funduszu ICLN jest najwięcej, ponieważ posiada największą ekspozycję na rynek chiński, który moim zdaniem będzie liderem wzrostu.
Czy to dobry moment żeby zainwestować na giełdzie?
Moim zdaniem za kilka-kilkanaście lat nastąpi prawdziwy boom na wszystko, co tylko związane jest z odnawialnymi źródłami energii, a szczególnie z panelami solarnymi, które dopiero zaczynają pokazywać swoje możliwości. Dzisiaj akcje tej branży są jeszcze w niełasce, bo mało który z poważnych graczy (fundusze i banki inwestycyjne) myśli o zysku w perspektywie kilkunastu lat. Fundusze i ich klienci nastawieni są na wyniki za rok, góra za dwa lata, a nie za dwanaście.
Dlatego uważam, że prędzej czy później na giełdzie powtórzy się sytuacja, która miała miejsce pod koniec lat dziewięćdziesiątych w przypadku spółek związanych z internetem, kiedy na akcje firm technologicznych momentalnie rzucili się dosłownie wszyscy, windując je do absurdalnych poziomów (firmy typu Yahoo wzrosły o kilka tysięcy procent w ciągu kilku lat).
Kiedy tylko rzesza giełdowych inwestorów zorientuje się, jaki potencjał drzemie w odnawialnych źródłach energii, każdy będzie chciał mieć akcje Tesli czy SolarCity, co doprowadzi do gigantycznej bańki spekulacyjnej. Dlatego uważam, że warto uprzedzić tłum, kupić akcje już dzisiaj, kiedy są jeszcze niedowartościowane, poczekać tych kilka czy kilkanaście lat i sprzedać je w momencie, kiedy wszyscy inni będą chcieli kupić.
Jeśli prognozy się sprawdzą, pozwoli nam to do tego czasu zarobić przynajmniej kilkaset procent, bez specjalnego wysiłku. W sam raz na emeryturę.
Jakie są zagrożenia inwestowania w czystą energię?
Jak zwykle — timing. Przyszłość świata oparta na odnawialnych źródłach energii jest bezsporna. Niestety, mniej oczywista wydaje się konkretna data, od której nowy porządek zacznie obowiązywać.
Perspektywa kilkunastu lat jest bowiem dość mglista. Równie dobrze może to być kilka lub kilkadziesiąt lat. A zanim rewolucja na dobre zagości w domach i na ulicach naszych miast, wiele spółek z sektora czystej energii może zwyczajnie zbankrutować, przegrywając z taniejącą ropą naftową, której obecnie na rynku mamy spory nadmiar.
Moim zdaniem jednak, nadmiar ten powinien stopniowo maleć. Dlatego ja jestem prowzrostowo nastawiony do cen ropy naftowej w perspektywie kolejnych dwóch lat i mam w portfelu sporo certyfikatów oraz opcji na ropę.
Niemniej jednak, inwestycję w branże odnawialnych źródeł energii w najgorszym wypadku traktuję jako zabezpieczenie na emeryturę, które ma za zadanie przynieść zysk dopiero za kilkanaście lub nawet za kilkadziesiąt lat.
Z drugiej strony, ciężko prognozować jak się zachowam przez ten czas, bo to będzie zależało od wielu czynników. Równie dobrze mogę o wiele szybciej zrealizować wszystkie zyski z inwestycji, jeśli na giełdzie rzeczywiście pojawi się bańka, o której wcześniej wspominałem.
Tak czy inaczej, póki co w clean energy (razem z Teslą) jestem zainwestowany w 16% i to na razie wystarczy. Na pewno będę wracał do tematu na bieżąco, kiedy pojawią się nowe czynniki, które mogą wpłynąć na to, aby do portfela coś jeszcze dołożyć lub z niego odjąć.
W każdym razie, szczerze polecam już teraz zainwestować przynajmniej jakąś skromną cześć swoich środków w najbardziej przeceniony fragment tego sektora, np. ETF TAN, bo to może być absolutny strzał w dziesiątkę.
Wszystkie dane pochodzą z raportu „Renewables 2016 – Global Status Report” grupy REN21. Jeśli ktoś ma wolny weekend, to zachęcam do przeczytania tego świeżego dokumentu na temat globalnej sytuacji sektora źródeł energii odnawialnej. Plik z raportem znajduje się tutaj: (English PDF – 22 MB, 276 stron)