Szykuje się nowy Wielki Szort na kredytach subprime. Amerykanie mają już tysiąc miliardów dolarów(!) zadłużenia i właśnie przestają spłacać swoje kredyty samochodowe
Wygląda na to, że po niecałej dekadzie pojawiła się kolejna okazja na gigantyczną spekulację na kredytach subprime, tym razem samochodowych. Analitycy z TransUnion ostrzegają przed szokiem, z którym spotkać mogą się amerykańscy kredytobiorcy, gdy FED podniesie stopy procentowe. Firma badawcza zwraca uwagę, że jeśli na koniec roku nastąpi wzrost stóp o 0,25%, to problem ze spłatą swojego kredytu samochodowego może mieć co najmniej 10% kredytobiorców, czyli dziesięć milionów Amerykanów. Nie byłbym sobą, gdybym nie sprawdził czy da się na tym jakoś zarobić.
Firmy udzielające kredyty samochodowe subprime stoją nad przepaścią?
Biorąc to na zdrowy rozum, podniesienie stóp procentowych jedynie o 0,25% nie może być aż takie straszne dla kredytobiorców. Analitycy obliczyli zresztą, że pozytywna decyzja FED-u zwiększy średnią ratę samochodową w USA jedynie o 6,45 USD miesięcznie. Czy taka skromna podwyżka naprawdę może sprawić, że nagle dziesięć milionów osób przestanie spłacać swoje kredyty samochodowe?
Tak. Dlatego, że podniesienie stóp przez FED nie wpłynie wyłącznie na wielkość raty kredytu samochodowego. Wyższe stopy nominalne w tym samym czasie wywindują wysokość oprocentowania na wszystkich innych kredytach konsumenckich ze zmiennym oprocentowaniem. Momentalnie wzrosną więc odsetki na kartach kredytowych, debetach na kontach bankowych, pożyczkach na telewizor czy na studia oraz na każdym innym kredycie gotówkowym ze zmienną ratą, który wzięty został, na przykład, pod zastaw domu.
Jeśli więc zsumujemy podwyżkę na wszystkich ratach, to niestety okaże się ona o wiele wyższa niż 6,45 USD miesięcznie, a granica wypłacalności przeciętnego gospodarstwa domowego gdzieś przecież istnieje.
Pamiętajmy też, że kredyty subprime spoczywają na barkach klasy niższej, która często i tak ma problem, aby związać koniec z końcem już przy obecnej wysokości rat. Tu wystarczy mała iskra, aby rozniecić duży pożar. Iskrą może być na przykład kolejna podwyżka FED-u w krótkim czasie, dalsze wzrosty cen ropy (a co za tym idzie — benzyny) albo wybór Donalda Trumpa na prezydenta, co — jak twierdzą analitycy Moody’s i Citigroup — skutkować może nawet wieloletnią recesją.
A kiedy w kraju jest recesja, to ludzie tracą pracę. Kiedy tracą pracę, to przestają spłacać kredyty. Kiedy kredyty przestają być spłacane, to firmy pożyczkowe tracą pieniądze. Kiedy firmy tracą, to zwalniają pracowników, którzy z kolei przestają spłacać kredyty. Wygląda jak początek spirali?
To jednak nie wszystko, bo kiedy kredyty przestają być spłacane, to na łeb lecą także derywaty oparte na tych kredytach, a wtedy tracą już wszyscy, od naszych pracodawców po fundusze emerytalne.
Wartość udzielonych kredytów już teraz przekracza wartość samochodów
W tym momencie 4,85% wszystkich pożyczek samochodowych subprime posiada zaległości w spłacie raty przekraczające 60 dni. To najwyższy poziom od 2010 roku. Dynamika też jest niepokojąca. W 2016 roku 17% więcej osób miało problemy ze spłatą kredytu niż rok wcześniej.
Jeszcze gorzej jest, jeśli spojrzymy wyłącznie na śmieciowe pożyczki typu subprime (wysoko oprocentowane kredyty dla osób z kiepską historią i z niskimi zarobkami). Tutaj już jeden na pięciu Amerykanów zalega ze spłatą swojej raty od ponad dwóch miesięcy.
4,85% wydaje się niegroźnym poziomem. Dopóki nie uświadomimy sobie, że pożyczki te zostały wymieszane i zapakowane w CDO (rodzaj obligacji) oraz inne instrumenty pochodne tego typu, aby można je było lewarować i wciskać klientom banków inwestycyjnych. Przypomina nam to coś?
Same obligacje, w które upchnięte zostały kredyty samochodowe w latach 2010–2015, w tym momencie mają najwyższy od lat 90. poziom zaległości ze spłatą.
No i co z tego — zapytacie — w najgorszym wypadku bank czy firma pożyczkowa zabierze delikwentowi samochód i sprzeda go na aukcji, żeby spłacić kredyt. To powinno rozwiązać kłopot, prawda? Nieprawda. Amerykanie jeżdżą samochodami, które są obecnie mniej warte niż wynosi całkowita kwota pożyczki pozostałej do spłaty. To też skądś już znamy?
Tysiąc miliardów dolarów zadłużenia wisi nad amerykańskim kierowcą
O jakiej skali w ogóle mówimy? No cóż, Amerykanie posiadają do spłacenia kredyty samochodowe na łączną kwotę przekraczającą… bilion dolarów (tysiąc miliardów!). Kwota ta od roku 2010 nieustannie się powiększa, a kredyty subprime stanowią ponad 20% puli wszystkich udzielonych pożyczek samochodowych.
Co ciekawe, jest jedna różnica w sytuacji z kredytami subprime udzielanymi na zakup samochodu i z kredytami hipotecznymi, które wywołały kryzys w 2008 roku. Dzisiaj nawet same agencje ratingowe alarmują, że sytuacja zaczyna robić się niebezpieczna.
S&P ostrzega, że pożyczkobiorcy z kategorii subprime zalegają ze spłatami na poziomie nie widzianym od sześciu lat, a Moody’s alarmuje, że to prawdziwe zagrożenie zwłaszcza dla mniejszych pożyczkodawców, którzy swoją płynność finansową uzależnili w dużej mierze od śmieciowych kredytów subprime.
Zawsze to jakieś pocieszenie, bo dziewięć lat temu agencje ratingowe do samego końca twierdziły, że wymieszane kredyty subprime są towarem pierwszego sortu i przyklejały im metkę ratingową AAA.
Ale ostrzeżenia agencji ratingowych to jeszcze nic. Dzisiaj już nawet sam CEO J.P. Morgan Chase przyznaje, że rynek samochodowych pożyczek subprime jest trochę… „nadmuchany”!
Jak zarobić na tym, że Amerykanie nie spłacają swoich kredytów?
Jeśli wierzymy w to, że system kredytów samochodowych subprime zawali się tak samo, jak zawalił się system pożyczek hipotecznych w 2008 roku, to warto na to postawić.
Można to zrobić na przykład poprzez zagranie na spadki jakiejś małej firmy oferującej pożyczki subprime, na przykład Nicholas Financial Inc. Od początku tego roku akcje NICK spadły już ponad 20% i nic nie wskazuje na to, żeby rajd na południe dobiegł końca.
Zbliżająca się decyzja FED-u, rosnące ceny ropy naftowej i kolejne dane na temat puchnącej puli niespłacanych pożyczek mogą przyczynić się do dalszego pogłębienia spadku kursu.
Gdyby akcje Nicholas Financial Inc. zjechały do poziomów z 2008 roku, to na zagraniu na spadki, przy dzisiejszej cenie, możemy zarobić ponad 70%. I to bez wykorzystywania jakiejkolwiek dźwigni finansowej. Niezła perspektywa, prawda?
Oczywiście pożyczkodawców podobnych do Nicholas Financial Inc. jest o wiele więcej. Warto poszukać samemu i znaleźć jeszcze lepszego gagatka, na spadki którego można zagrać. Zachęcam, aby przejrzeć sprawozdania finansowe i znaleźć jakieś negatywne wzorce, a także poszukać po wskaźnikach, która firma wydaje się obecnie przewartościowana w stosunku do całej branży i rynku.
Jeśli komuś uda się znaleźć jakiegoś popadającego w tarapaty pożyczkowego ancymonka, przeciwko któremu warto zagrać, to prosiłbym o podzielenie się swoim znaleziskiem w komentarzu.
Kto dostanie rykoszetem?
Można też pójść o krok dalej i zastanowić się kto jeszcze straci w momencie, kiedy pożyczki subprime przestaną być spłacane.
No bo co się właściwie wtedy stanie? Prawdopodobnie pożyczkodawcy odbiorą samochody pożyczkobiorcom i będą sprzedawali je po zaniżonych cenach, aby szybko odzyskać przynajmniej część pieniędzy. Tak więc rynek zaleją tanie używane auta.
Kto na tym ucierpi? Zapewne producenci samochodów nowych, np. General Motors. Na ewentualnym załamaniu rynku powinny też stracić banki z dużą ekspozycją na branżę motoryzacyjną, np. Wells Fargo czy Huntington Bancshares.
Tutaj jednak nie jestem specjalnie przekonany, czy to dobry moment, żeby grać na krótko przeciwko takim podmiotom jak Wells Fargo czy General Motors. Banki i firmy motoryzacyjne ostatnio mocno już oberwały i ich kurs zjechał do takiego poziomu, że obecnie firmy te wydają się wręcz niedowartościowane.
Do tego dochodzi jeszcze fakt, że banki swoje pożyczki mają dość mocno zdywersyfikowane i nawet w przypadku załamania segmentu kredytów samochodowych, cała instytucja nie ucierpi zbyt mocno.
Dlatego moim zdaniem lepiej jednak postawić przeciwko spółkom, które tylko i wyłącznie żyją z udzielania śmieciowych pożyczek, bo jeśli przyjdzie co do czego, to dla nich nie będzie już żadnej liny ratunkowej, której mogłyby się uczepić.
Ryzyko grania na spadki branży kredytów samochodowych subprime
Jeśli jesteśmy pewni, że mamy rację, to ryzyko jest właściwie tylko jedno i to samo co zawsze — niewłaściwy timing.
Możemy być święcie przekonani, że branżę pożyczkową czeka smutny koniec, ale bardzo trudno jest przewidzieć, kiedy nastąpi początek tego końca.
Otwierając dzisiaj transakcję na krótko, trzeba liczyć się z niebezpieczeństwem, że możemy być na stracie przez kolejnych kilka miesięcy lub nawet lat, podczas których na amerykańskim rynku trwało będzie eldorado.
Dlatego jeśli już, to w tym momencie polecałbym ewentualne zagranie przy użyciu opcji PUT, aby nie zamrażać większej gotówki na niewiadomo jak długi okres.
Przy potencjalnym dużym zakresie ruchu spadkowego (a takiego się spodziewamy), z bardzo małej sumy jesteśmy w stanie przy pomocy opcji wycisnąć zyski liczone w setkach procent. To chyba wystarczy?