Załóż konto funny money i powołaj do życia swój prywatny oddział R&D
Inwestowanie jest nudne. Przynajmniej powinno być, bo kiedy już opracujemy skuteczną i dochodową strategię, to za wszelką cenę warto się jej trzymać i niczego w niej nie zmieniać. Kupienie akcji i kiszenie ich przez lata nie jest co prawda zbyt ekscytujące, ale to właśnie pasywne podejście zazwyczaj przynosi najwięcej pieniędzy. Jednak w związku z tym, że jest to zajęcie arcynudne, prędzej czy później zacznie nachodzić nas ochota na eksperymenty i urozmaicenia. Nie ma w tym niczego złego, ważne tylko, aby nie realizować ich w domu, lecz z przeprowadzaniem prób wynieść się na oddalony od miasta poligon doświadczalny. I do tego właśnie służy oddzielne konto zasilone tzw. funny money.
Co to jest konto funny money?
Konto typu funny money to nic innego jak wydzielona mała część całego portfela inwestycyjnego, która służy do zabaw i eksperymentów. Najczęściej funny money stanowią 10-15% wszystkich środków przeznaczonych na inwestycje.
Funny money mogą znajdować się na oddzielnym rachunku brokerskim, który otworzony zostanie tylko do tego celu (co polecam) lub mogą to być środki czy pozycje znajdujące się na tym samym koncie co real money. Wtedy zdecydowanie warto jednak dla wszystkich transakcji funny money założyć oddzielny arkusz kalkulacyjny do ich monitorowania. W ten sposób przynajmniej wirtualnie oddzielimy te środki od całej reszty.
Na co możemy przeznaczyć fundusze znajdujące się w ramach funny money? Na co tylko chcemy. Nie ma tu żadnych ograniczeń. Możemy kupować dowolne akcje, instrumenty terminowe, derywaty z dźwignią, grać na krótko i tak dalej. Możemy pokusić się o tzw. day trading, swing trading, grę na zmienność, pod impet wzrostowy, pod wydarzenia polityczne czy ekonomiczne lub jakąkolwiek inną metodę, która przyjdzie nam do głowy.
Możemy nawet postawić na wyszukiwanie nietypowych formacji zwierząt leśnych na wykresach i próbować coś na tym zarobić. Metodologia nie ma znaczenia, bo idea jest taka, żeby z funny money robić wszystko to, czego nie powinniśmy robić z pieniędzmi przeznaczonymi na prawdziwe inwestycje.
O co cały ten ambaras?
Na pierwszy rzut oka przeznaczanie nawet 10% środków na takie zabawy może się wydać bezsensowną stratą pieniędzy, ale nie jest.
Przede wszystkim nasz subfundusz funny money możemy potraktować jak własny dział Research and Development, w którym testujemy różne rzeczy. Każda rozwijająca się firma przeznacza część własnego kapitału na R&D, którego zadaniem jest – mówiąc w skrócie – wymyślenie czegoś, co potem okaże się dochodowe.
Większość tych prób spali na panewce. Większość kierunków okaże się ślepą uliczką. Nasz dział R&D zmarnuje pieniądze w dziewięciu na dziesięć przypadków. Ale może chociaż w tym jednym okaże się, że wynajdzie coś, co bardzo szybko będzie można zaadaptować na większą skalę i w mgnieniu oka pokryć straty poniesione przez poprzednie nieudane próby?
To jedna z zalet i jeden z celów posiadania konta funny money. Fakt, że w miarę bezkarnie możemy wykorzystać je do eksperymentowania, do testowania nowych strategii i do realizowania nietypowych pomysłów. Być może któryś z nich kiedyś okaże się prawdziwym hitem i będzie można przenieść go do konta real money?
Warto może w tym miejscu dodać, że na koncie funny money obowiązkowo powinny znajdować się prawdziwe pieniądze, a nie żadne papierowe zamienniki. Używanie wirtualnych kont to tak jakby kazać żołnierzom na poligonie ćwiczyć z bronią na plastikowe kulki. Niby trening wygląda tak samo, ale kiedy potem sołdaci zostaną wysłani na wojnę i dostaną prawdziwą amunicję, to huk i odrzut może ich nieźle zaskoczyć.
Podobnie jest z pieniędzmi. Tylko praktykowanie na prawdziwej gotówce będzie w stanie przygotować nas psychicznie na radzenie sobie ze stratami, ze złym samopoczuciem i z poddenerwowaniem po całych dniach spadków; z patrzeniem jak drastycznie maleje wartość naszego portfela; z panowaniem nad chciwością i ze zmuszaniem się do tego, żeby nie realizować zysków zbyt szybko.
W teorii inwestowanie jest łatwe, bo niby wszyscy wiemy co powinniśmy robić – kupić tanio, sprzedać drogo. W praktyce jednak okazuje się, że razem z zaangażowaniem do gry prawdziwych pieniędzy angażujemy do niej także cały wachlarz swoich emocji, od lęku i strachu, przez niepewność i niecierpliwość, po ekscytację i euforię. To wszystko potrafi negatywnie wpływać na wyniki finansowe, dlatego niezbędne jest, aby każdą strategię przećwiczyć z użyciem prawdziwych pieniędzy, bo dopiero wtedy emocje mają szansę wejść do gry i pokazać jak bardzo są w stanie wpłynąć na nasze wyniki.
Trading after hours
Ale funny money to nie tylko poligon doświadczalny. Wiele osób, ja także, traktuje subkonto funny money jak piaskownicę, w której dzieci bawią się po skończonym przedszkolu; jako odskocznię po całym dniu trzymania się strategii i podejmowania racjonalnych decyzji w ramach real money; i w końcu jako zwykłą rozrywkę, jak grę w blackjacka czy w ruletkę, i jako zabawkę, która po prostu sprawia frajdę.
Powody zawierania transakcji w ramach funny money mogą być wielorakie: bo tak mi się wydaje, bo przeczytałem coś w internecie, bo zobaczyłem coś na wykresie, bo mam przeczucie, bo mam odruch, bo szwagier dał mi cynk, bo tego dnia żona ma urodziny i tak dalej.
Granie na funny money można potraktować jak zakład o wynik meczu ulubionej drużyny. Postawienie stu dolców na Real Madryt nie będzie sposobem na podwyższenie swojej emerytury, ale będzie dobrą zabawą, która dostarczy sporo emocji, a przy okazji może, ale tylko może, przyniesie także trochę pieniędzy.
Realną i materialną korzyścią płynącą z takich wygłupów w ramach funny money będzie natomiast mniejsze parcie na to, aby z własnymi pieniędzmi eksperymentować potem w ramach real money. Kiedy wyszalejemy się już i przetestujemy wszystkie swoje dziwne pomysły na koncie funny money, to potem naprawdę odejdzie nam ochota na podejmowanie głupich decyzji nie popartych solidnymi merytorycznymi argumentami w ramach naszego głównego konta inwestycyjnego.
Transakcje w ramach funny money można potraktować też trochę jak piątkowe wieczorne wyjście do klubu na zakrapianą imprezę. Zmarnujemy tam bezpowrotnie trochę pieniędzy? Zmarnujemy. Zrobimy parę głupich rzeczy? Pewnie tak. Na drugi dzień będziemy mieli kaca? Zapewne. Postanowimy sobie, że nigdy więcej? Prawdopodobnie. Jednak dzięki temu, że wyszalejemy się w piątkowy wieczór, cały przyszły tydzień będziemy mogli spędzić w firmie podejmując racjonalne decyzje i trzymając się ustalonego rytmu pracy oraz planu dnia, w którym nie za bardzo znajdzie się miejsce na zachowanie rodem z piątkowego wieczoru.
Wyczerpały mi się pomysły na dalsze aluzje i porównania, a więc na koniec powiem tylko, że idea posiadania na boku skromnej sumy funny money to jeden z nielicznych amerykańskich pomysłów, które rzeczywiście sprawdzają się w praktyce i są stosowane przez wielu zawodowych inwestorów.
A więc poeksperymentujmy!