Jak zainwestować w ETF mimo unijnego zakazu
Od ponad roku mamy w Polsce problem z tym, żeby w prosty sposób zainwestować w ETF. Unia Europejska cały czas konsekwentnie utrudnia życie amerykańskim emitentom i europejskim inwestorom, ale szybko znaleźliśmy na to sposób. A nawet dwa sposoby.
Przede wszystkim trzeba mieć świadomość, że unijnym ograniczeniom podlegają wyłącznie amerykańskie ETF-y. W przypadku giełd we Frankfurcie, Zurychu, Londynie czy nawet Hongkongu nie ma żadnego problemu z tym, żeby polski inwestor mógł bezproblemowo zainwestować w ETF. Tyle teorii. Teraz praktyka.
Sposób pierwszy: zamienniki
Najprostszym sposobem, żeby kupić ETF, jest poszukanie jego europejskiego lub azjatyckiego zamiennika, który kwotowany będzie w walucie innej niż USD.
Paradoksalnie to może być całkiem dobry pomysł, ponieważ dzięki tej wymuszonej dywersyfikacji uzyskujemy ekspozycję także na inne waluty niż dolar amerykański, ale o tym za chwilę.
Żeby w ogóle zainwestować w jakikolwiek zamiennik, trzeba najpierw wiedzieć, że on istnieje. To, czy zamiennik istnieje, najłatwiej można w ciągu paru sekund sprawdzić na świetnym darmowym portalu http://justeft.com.
Po kliknięciu w zakładkę ETF Search -> ETF Screener, w pole wyszukiwarki należy wpisać słowo kluczowe i system sam podpowie listę wszystkich dostępnych ETF-ów z ekspozycją na dany kraj czy na daną klasę aktywów.
Po przełączeniu zakładki na „Listings” można z kolei podejrzeć, na jakich giełdach i w jakich walutach notowany jest ETF oraz jaki jest jego symbol giełdowy na danym parkiecie. W jednego ETF-a można bowiem zainwestować za pośrednictwem wielu różnych giełd z całego świata. Zupełnie tak samo jak w akcje dużych spółek notowanych równolegle w różnych krajach.
Znając już dostępne możliwości i odpowiedni ticker z interesującej nas giełdy, możemy teraz odszukać instrument na platformie brokerskiej.
Trzeba przy tym uważać, aby po wpisaniu tickera i wciśnięciu Enter wybrać na pewno właściwą giełdę, na której zdecydowaliśmy się zawrzeć transakcje.
Poniżej oznaczenia najpopularniejszych giełd z zamiennikami ETF-ów:
- IBIS, XETRA, FWB2 – giełdy niemieckie z Frankfurtu
- LSE – giełda brytyjska z Londynu
- SIX – giełda szwajcarska z Zurychu
- SEHK – giełda z Hongkongu
- SGX – giełda z Singapuru
Skoro możliwości jest tak dużo, to pytanie teraz, na której giełdzie powinniśmy dokonać transakcji, jeśli dany zamiennik jest dostępny na kilku z nich jednocześnie?
Otóż to powinno zależeć od dwóch rzeczy: od płynności i od waluty. Jeśli na danej giełdzie płynność jest wystarczająca, to nie ma w ogóle problemu. Płynność można sprawdzić nawet na prostej platformie LYNX Basic wybierając odpowiedni ticker i zerkając na zakładkę Wolumen.
Gdy wolumen ETF-a wynosi 6474 to oznacza, że tego dnia zostało już przehandlowanych ponad sześć tysięcy jednostek po cenie 29.88€ każda, co daje łączny obrót o wartości prawie dwustu tysięcy euro. Jeśli nasza planowana transakcja nie przekracza, powiedzmy, 20% tej kwoty, to płynność nie stanowi dla nas żadnego problemu. Jeśli płynność jest jednak niewystarczająca, to szukamy innego zamiennika z innej giełdy.
Drugi istotny parametr to waluta, w której kwotowany jest ETF. Wbrew pozorom ma to spore znaczenie.
Generalnie powinniśmy wybierać zamienniki w tych walutach, których nam w portfelu brakuje. Nie ma sensu tworzenie portfela posiadającego 100% instrumentów kwotowanych w dolarze amerykańskim, bo wtedy (z punktu widzenia złotówki) jesteśmy mocno uzależnieni od kursu USD. Im słabszy dolar, tym mniej zarabiamy w ujęciu PLN, bo za słabego dolara dostaniemy mniej złotówek przy potencjalnym przewalutowaniu. Ale…
Dolar nie żyje w próżni. Amerykańska waluta zawsze umacnia się wobec czegoś. Na przykład wobec euro albo funta czy dolara hongkońskiego. Dlatego jeśli będziemy posiadali w portfelu 50% ekspozycji na USD i 50% ekspozycji na pozostałe waluty, to ryzyko wahań dolara zostanie w pewnym stopniu zniwelowane. To nigdy nie będzie hedge idealny, ale zawsze będzie lepszy niż sto procent ekspozycji wyłącznie na USD.
Po więcej informacji na ten temat zapraszam do tekstu: „Pułapka ryzyka walutowego”.
Sposób drugi: opcje
Można się przed nimi bronić rękami i zapierać nogami, ale opcje są nieodłączną częścią zawodowego świata i prędzej czy później przyjdą po każdego inwestora.
Jeżeli z jakiegoś powodu nie chcemy używać zamienników lub tych zamienników po prostu nie ma, to nie zostaje nam nic innego, jak użyć opcji do zakupu oryginalnego amerykańskiego ETF-a.
Najprościej, najskuteczniej i najefektywniej jest zrobić to wystawiając opcję PUT na ETF, który chcemy kupić.
Wystawienie opcji PUT zobowiązuje nas do zakupu stu jednostek ETF w terminie i po cenie, które sami sobie wybierzemy.
Jeśli nie zależy nam na zarabianiu na premiach, tylko faktycznie chcemy kupić jednostki ETF i to jest główny cel, to wystawić powinniśmy opcję PUT z jak najbliższym terminem wygasania.
Co do poziomu wykonania, to dobrze by było, gdyby znajdował się on sporo powyżej dzisiejszego kursu ETF. Wtedy będziemy mieli pewność, że opcja faktycznie zostanie wykonana i dojdzie do zakupu jednostek ETF.
Dla przykładu, jeśli kurs ETF wynosi dzisiaj 30$, to sugerowałbym wystawienie opcji PUT z najbliższym dostępnym terminem wykonania i z poziomem, np. 35$. Taka transakcja zobowiązywałaby do tego, żeby przed wybranym terminem kupić sto jednostek ETF po cenie 35$. Za wystawienie takiej opcji dostalibyśmy jednak minimum 5$ na jedną akcję, co z nawiązką zrównoważyło by fakt, że zobowiązujemy się kupić ETF po cenie 35$ mimo, iż jego cena na giełdzie wynosi w tym momencie 30$.
Nawiązka będzie tym większa, im dłuższy będzie termin wygasania opcji. Mówi się wtedy, że sprzedajemy w opcji wartość czasu. Gdyby termin wygasania przypadał dopiero za miesiąc, to za takie zobowiązanie otrzymalibyśmy jakieś 6$ na jedną akcję, co de facto oznaczało by, że kupujemy ETF po efektywnej cenie 29$.
Jeśli chodzi o praktyczną stronę realizacji takiej wystawionej opcji, to wszystko odbywa się automatycznie. Najpóźniej w dniu wygasania (po sesji giełdowej) opcja samoczynnie zostanie zamieniona na sto jednostek ETF. Samemu nic nie trzeba robić, broker zajmie się tym za nas.
Jeśli nie potrzebujemy aż stu jednostek, to na drugi dzień od razu na otwarciu sesji możemy sprzedać ich część, ponieważ zamknięcie pozycji nie podlega już żadnym unijnym ograniczeniom.
Więcej na temat tego, jakie jeszcze korzyści daje ta metoda, pisałem już w artykule: „Jak sprzedawać i kupować akcje wykorzystując opcje”.
To, w jaki sposób można przeprowadzić taką transakcję na platformie LYNX Trading, pokazywałem na żywo w trakcie jednego z webinarów, którego retransmisję można obejrzeć pod tym linkiem: https://www.youtube.com/watch?v=jEPENU7obAo
Jak analizować cały ETF pod kątem fundamentów?
ETF to tylko narzędzie; środek do celu. Tak naprawdę nie inwestujemy przecież w ETF, tylko w kraj, sektor, branżę lub w zbiór spółek o określonych parametrach, które wchodzą w skład tego ETF-a.
Więcej o tym, jak od środka działa ETF pisałem w artykule: „ETF od kuchni. Czym tak naprawdę jest fundusz indeksowy?”.
Dlatego każde inwestycje w jakikolwiek ETF powinny być poprzedzone pobieżną chociaż analizą przynajmniej dwóch zmiennych: zyskowności i wyceny spółek wchodzących w skład funduszu.
Chodzi o to, aby oszacować czy te spółki jako całość będą generowały coraz większe zyski w przyszłości, a jeśli tak, to czy dzisiaj ich kurs (znowu rozumiany jako całość) jest atrakcyjny czy też nie.
W przypadku ETF-ów, w skład których wchodzi 15 czy 20 spółek, można to oczywiście zrobić ręcznie, ale jeśli mamy do czynienia z dwustoma firmami, to w praktyce taka ręczna analiza staje się niemożliwa.
W takim wypadku ratuje nas posiłkowanie się zewnętrznymi narzędziami. Jednym z nich są aktualizowane na bieżąco darmowe raporty Altavista Research dostępne z poziomu platformy LYNX Trading.
Poniżej krótki filmik pokazujący jak się do nich dostać i jak w praktyce wykorzystać informacje, które z nich płyną. Zachęcam do obejrzenia.