Jak anonimowo płacić w internecie oraz w sklepach stacjonarnych przy użyciu karty kredytowej
Powoli końca dobiega eldorado związane z wysypem kart płatniczych typu prepaid. Obecnie już chyba żaden polski bank nie oferuje tego rodzaju bezimiennego sposobu, żeby anonimowo płacić w internecie za towary i usługi. Czy jest zatem inna metoda, aby na co dzień rozliczać się bezpiecznie, wygodnie i co najważniejsze – w miarę anonimowo?
Nie jest żadną tajemnicą, że o wszystkich szczegółach naszych transakcji kartowych wie nie tylko sprzedawca towaru, który kupujemy, ale także organizacja VISA lub Mastercard; pośrednik w rodzaju PayU czy PayPal; bank wydający kartę; a także każda uprawniona instytucja państwowa, która do naszego banku zwróci się po wyciąg z karty – od Głównego Inspektoratu Informacji Finansowej, przez Urząd Skarbowy, po Centralne Biuro Antykorupcyjne.
Prywatność to jeden z największych wynalazków cywilizacji, brońmy jej
Ale ja przecież niczego nie przeskrobałem, więc nie mam nic do ukrycia – powiesz. Tylko czy na pewno? Poświęć trochę czasu i przejrzyj wyciągi bankowe z ostatnich lat. Jaki obraz się z nich wyłania? Naprawdę nie ma tam niczego, co wolałbyś zachować wyłącznie dla siebie?
Czy nigdy, będąc na zwolnieniu lekarskim, nie płaciłeś kartą za zakupy w sklepie? Za paliwo na stacji? Nigdy nie kupiłeś sobie niczego, co przekraczało twoje oficjalne zarobki? A może zarezerwowałeś kartą dwuosobowy pokój nad morzem, podczas gdy żonie powiedziałeś, że jedziesz na konferencję do Zakopanego? Zamówiłeś dostawę kwiatów na adres swojej przyjaciółki? Opłaciłeś odwyk dziecka? Albo własną izbę wytrzeźwień? W sex shopie wydałeś tysiąc złotych? Byłeś w miejscu, w którym w tym czasie być nie powinieneś?
Naprawdę chcesz, żeby ktoś wiedział z jakich serwisów internetowych korzystasz? Do jakiego chodzisz lekarza? Jakiej muzyki słuchasz, jakie książki czytasz i jakie filmy kupujesz w Empiku? Co zamawiasz na Allegro? Czym się interesujesz po godzinach? Dokąd jeździsz w delegacje? Na wakacje? Gdzie jadasz lunche, jaką lubisz kuchnię, w którym sklepie robisz zakupy oraz gdzie chodzisz na piwo?
Spodziewaj się najlepszego, ale przygotuj się na najgorsze
Jeśli absolutnie nie przeszkadza ci, że dosłownie w ciągu paru sekund algorytmy używane przez służby specjalne są w stanie bardzo dokładnie sprofilować cię wyłącznie po transakcjach z karty, to rzeczywiście nie zawracaj sobie głowy anonimowością. Pamiętaj tylko, że danych tych rzadko używa się w oderwaniu od całej reszty. Zazwyczaj są one łączone z innymi informacjami, takimi jak logowania komórki do BTS, billingi telefoniczne, donosy od tzw. osobowych źródeł informacji i tak dalej. Z takiego zestawu można już wyczytać naprawdę wiele.
Tylko dlaczego ktoś miałby się tobą interesować, skoro nie robisz nic złego? Odpowiedź jest prosta: dlatego, że może. Czy to nie wystarczająca pokusa?
Poza tym, nie zapominaj, że żyjemy obecnie w świecie, w którym wszystkie dane są nieustannie zbierane, analizowane, archiwizowane, a potem przechowywane już po wsze czasy. Nawet jeśli w tej chwili nikt nie ma powodu, żeby cię prześwietlać, to może się to zmienić za 10, 15 albo 20 lat. Zapytaj tych, którzy dzisiaj robią w portki na samą myśl o tym, co w swoich analogowych teczkach ma na ich temat IPN.
Może za 15 lat zostaniesz politykiem albo nawet premierem? Otworzysz bogaty fundusz inwestycyjny, będziesz prezesem KGHM? Albo pracownikiem wywiadu? Może księdzem? Telewizyjnym celebrytą? Dziennikarzem śledczym? Założysz drugie Wikileaks? Ujawnisz taśmy prawdy? Będziesz walczył o prawa człowieka albo przeciwko koncernom wydobywczym lub farmaceutycznym? A może zechcesz kandydować na prezydenta?
Dzisiaj po prostu nie jesteś w stanie przewidzieć, jak bardzo w przyszłości może komuś zależeć na tym, aby cię zdyskredytować i zniszczyć.
Jeśli więc prywatność i własne bezpieczeństwo leżą ci na sercu, to pamiętaj: im mniej osób wie, że masz jakiekolwiek pieniądze, tym mniej osób będzie się nimi interesowało. A nie ma lepszego sposobu, aby ukryć to, na co wydajesz forsę, niż przestać korzystać z imiennej karty kredytowej.
Wirtualne karty przedpłacone prepaid są całkiem niezłym rozwiązaniem
Sposobów na to jak anonimowo płacić w internecie jest kilka, zależnie od potrzeb, możliwości finansowych i stopnia paranoi. Najprostszy to użycie wirtualnych kart przedpłaconych, które oferuje np. serwis Entropay.com
Plusem wirtualnych kart jest prostota działania, szybkość założenia konta (parę minut), minimum formalności, świetny support i względna anonimowość. Na wirtualnej karcie nie ma nazwiska, więc o naszych transakcjach wie wyłącznie Entropay. W dodatku operator zarejestrowany jest w Londynie, a więc polskie instytucje będą miały nieco utrudniony dostęp do danych na temat płatności.
Zasilenie wirtualnej karty odbywa się poprzez przelew bankowy, co kosztuje 3,95% od zasilanej kwoty albo poprzez inną kartę kredytową, gdzie koszt wynosi 4,95%. Dość drogo, zwłaszcza przy wyższych kwotach. W dodatku, jeśli płacimy za towary czy usługi w walucie innej niż waluta karty, doliczana jest opłata 2%.
Jeśli potwierdzimy swoją tożsamość i adres (kopia paszportu plus jakiś rachunek lub skan dowodu osobistego z adresem), w każdym miesiącu możemy zasilić konto na €15,000, a więc roczny limit wpłat wynosi €180,000, co powinno wystarczyć każdemu do płatności w internecie.
Minusem Entropay są oczywiście wysokie opłaty oraz fakt, że wirtualną kartą zapłacimy jedynie w sieci. Londyn jako miejsce zarejestrowania spółki, która jest operatorem serwisu, także nie jest w stu procentach pewny, bo ciągle to jednak teren Unii Europejskiej.
A może by tak… konto bankowe w Szwajcarii?
I to jest (jeszcze) bardzo dobry pomysł. Polakom konta zakłada bez potrzeby wychodzenia z domu, np. CIM Banque z Genewy. Wystarczy wydrukować i wypełnić stertę dokumentów, zrobić notarialne poświadczenia, tłumaczenia przysięgłe, podpisać to wszystko, zapakować w grubą kopertę i wysłać DHL’em. Potem jest jeszcze wideorozmowa przez Skype połączona z weryfikacją paszportu i w ciągu dwóch tygodni konto zostaje otwarte.
Czemu akurat CIM Banque? Po pierwsze dlatego, że konto można założyć zdalnie. Po drugie, bo bank oferuje anonimowe karty Mastercard Swiss Bankers Travel Cash (o czym za chwilę). Po trzecie dlatego, że jest to rachunek typu multi-currency.
Multi-currency account oznacza, że na nasz rachunek możemy wpłacać kilkadziesiąt różnych walut i nie będzie następowało żadne przewalutowanie. To zupełna rewelacja, pierwszy raz spotkałem się z czymś takim kilka lat temu właśnie w tym genewskim banku.
Działa to mniej więcej tak, że dostajemy jeden numer rachunku i jeśli na ten rachunek poślemy złotówki, to w naszym szwajcarskim banku automatycznie zostanie utworzone subkonto do rachunku, na którym te złotówki bez przewalutowania zostaną zaksięgowane. Tak samo będzie z innymi walutami, np. dolarami, euro, jenami, rublami, funtami czy dirhamami. Dla każdej z walut, w momencie przyjścia przelewu, automatycznie utworzone zostanie oddzielne subkonto i nie nastąpi konwersja na walutę bazową rachunku.
Cała lista obsługiwanych walut widnieje tutaj.
Otworzenie konta jest darmowe, jednak pierwszy minimalny depozyt musi wynieść minimum 5000 euro, dolarów lub franków szwajcarskich. Przy zamykaniu konta depozyt jest oczywiście zwracany. Koszt prowadzenia rachunku wynosi natomiast 30 CHF miesięcznie.
Najlepiej anonimowo płacić w internecie przy użyciu szwajcarskiej karty prepaid od Mastercard
Ale jak przy użyciu imiennego konta płacić anonimowo kartą? Otóż CIM Banque (i większość szwajcarskich banków) oferują wynalazek, który nazywa się Swiss Bankers Travel Cash. Jest to przedpłacona karta z chipem, wydawana przez Mastercard. Jej największa zaleta polega na tym, że na karcie nie znajduje się ani imię, ani nazwisko posiadacza. O tym do kogo należy karta wie tylko i wyłącznie nasz szwajcarski bank. A dopóki bank jest w Szwajcarii, to zmusić go do ujawnienia danych właściciela karty może wyłącznie wyrok szwajcarskiego sądu.
Karta działa dokładnie tak samo jak typowa karta kredytowa. Przy płatnościach w internecie, po wpisaniu numeru, pole z imieniem i nazwiskiem w formularzu staje się po prostu nieaktywne. Używałem jej też fizycznie w różnych krajach i nigdzie nie było problemu z płatnością.
Minusem są jedynie wysokie koszty karty prepaid i transakcji:
- Aktywacja kosztuje 45 CHF, karta wydawana jest na kilka lat i nie ma żadnych opłat rocznych.
- Kartę zasila się ze swojego szwajcarskiego konta, prowizja to 1,5% + 8 CHF za każde doładowanie.
- Użycie karty w sklepie czy w internecie kosztuje natomiast 1 EUR/CHF/USD, zależnie od tego, w której walucie rozliczeniowej wybraliśmy kartę.
- Wypłata gotówki z bankomatu to 5 EUR/CHF/USD.
- Maksymalny miesięczny limit wpłat wynosi max. 30,000 a roczny 100,000 EUR/CHF/USD.
Pełna lista opłat znajduje się na stronie banku.
Jak widać, tanio nie jest, ale zazwyczaj nie ma potrzeby, aby używać karty do każdej, drobnej nawet transakcji, która uważana jest za “niewinną”. Z drugiej strony, 1 EUR przy bardziej wrażliwych płatnościach kartą na większą kwotę, to nie jest chyba wygórowana cena za zapewnienie sobie anonimowości i bezpieczeństwa.
Firma w raju podatkowym jako ochrona prywatności i kapitału
W najwyższym stopniu zagrożenia (lub paranoi) zawsze można też otworzyć firmę poza granicami Europy, najlepiej w kraju, który automatycznie nie wymienia z Polską informacji podatkowych, czyli na przykład w Hongkongu lub w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.
W takim wariancie następuje zupełne odcięcie płatnika od źródła pochodzenia pieniędzy, bo rejestr właścicieli firm jest poufny i nigdzie nie publikowany, a dyrektorem (którego nazwisko znajdzie się na firmowej karcie) może być lokalny prawnik lub konsultant.
Kolejny plus jest taki, że majątek zgromadzony na firmowym koncie nie należy do ciebie. Co to oznacza? Że nikt ci go nie może zabrać w przypadku chociażby windykacji długów. Pieniądze, którymi płacisz, należą bowiem do zagranicznej firmy, a ta nie podlega polskiej jurysdykcji. Dla polskich władz są to pieniądze niedostępne i anonimowe.
Ten wariant ma właściwie same dobre strony poza… kosztami. Otworzenie firmy w raju podatkowym to wydatek rzędu 15–20 tyś. zł. Wynagrodzenie lokalnego dyrektora, który będzie widniał w papierach i na karcie to średnio 4 000 zł rocznie, do tego dochodzą audyty i księgowość, czyli kolejne minimum 6 000 zł rocznie.
Te opłaty jednak mogą się szybko zwrócić w przypadku, gdy firmę w raju wykorzystamy nie tylko do tego, żeby anonimowo płacić w internecie, ale także do optymalizacji podatkowej. Jednak to już temat na zupełnie inną rozprawkę.