Banki Centralne rządzą światem
Banki Centralne rządzą światem
Ale jaja ...
SPY w gore ...
VIX w gore ...
Chyba "New Paradigm" wlasnie mamy!
Co my przed krachem jestesmy?
Mam dziwne wrazenie, ze krach sie zaczal, tylko FED walczy w tle o opanowanie sytuacji ... No przynajmniej korekta...
SPY w gore ...
VIX w gore ...
Chyba "New Paradigm" wlasnie mamy!
Co my przed krachem jestesmy?
Mam dziwne wrazenie, ze krach sie zaczal, tylko FED walczy w tle o opanowanie sytuacji ... No przynajmniej korekta...
Re: Złoto, srebro, platyna
Greg, a jest gdzieś chociaż jeden obszar gospodarki, w którym nie doszukujesz się ingerencji ze strony banków centralnych? :) Moim zdaniem przeceniasz trochę moc sprawczą FED-u.
Poza tym, skąd tu chcesz krach wziąć? Wzrost gospodarczy na całym świecie ma się dobrze; firmy non-stop poprawiają swoje wyniki; zaraz do kraju spłynie fura gotówki, która pójdzie w podbicie kursów akcji, stopy procentowe dalej są niskich poziomach; dolar robi się coraz tańszy (co dla USA wcale nie jest takie złe w kontekście konkurencyjności rynku) i tak dalej i tak dalej. Tu na horyzoncie po prostu nie ma żadnych realnych katalizatorów, które mogłyby wywołać krach. Korektę? Owszem, minimalną. Nikt nie dopuści do większej przeceny licząc na to, że tax-cuty efektywnie zaczną obowiązywać kiedy, za rok? Czyli firmy zaraportują wyższe EPS-y na początku 2019 r., a potem w 2020 r. Który inwestor sobie teraz pozwoli, żeby być poza rynkiem i żeby mu ten pociąg uciekł?
Żeby była jasność, ja nie mówię, że amerykańskie akcje są teraz świetną okazją do inwestycji, bo w kontekście zysku do ryzyka nie są. Mówię tylko, że nie widzę tu póki co żadnego katalizatora, który mógłby wywołać krach, bo sama wysoka cena akcji nigdy nie była i nigdy nie będzie takim katalizatorem. Świetny artykuł był wczoraj w FT albo w WSJ o tym, ile funduszy hedgingowych stoi na skraju bankructwa, bo od 2011 roku grają non stop na spadki i do dzisiaj czekają na ten krach jak na Godota :)
Poza tym, skąd tu chcesz krach wziąć? Wzrost gospodarczy na całym świecie ma się dobrze; firmy non-stop poprawiają swoje wyniki; zaraz do kraju spłynie fura gotówki, która pójdzie w podbicie kursów akcji, stopy procentowe dalej są niskich poziomach; dolar robi się coraz tańszy (co dla USA wcale nie jest takie złe w kontekście konkurencyjności rynku) i tak dalej i tak dalej. Tu na horyzoncie po prostu nie ma żadnych realnych katalizatorów, które mogłyby wywołać krach. Korektę? Owszem, minimalną. Nikt nie dopuści do większej przeceny licząc na to, że tax-cuty efektywnie zaczną obowiązywać kiedy, za rok? Czyli firmy zaraportują wyższe EPS-y na początku 2019 r., a potem w 2020 r. Który inwestor sobie teraz pozwoli, żeby być poza rynkiem i żeby mu ten pociąg uciekł?
Żeby była jasność, ja nie mówię, że amerykańskie akcje są teraz świetną okazją do inwestycji, bo w kontekście zysku do ryzyka nie są. Mówię tylko, że nie widzę tu póki co żadnego katalizatora, który mógłby wywołać krach, bo sama wysoka cena akcji nigdy nie była i nigdy nie będzie takim katalizatorem. Świetny artykuł był wczoraj w FT albo w WSJ o tym, ile funduszy hedgingowych stoi na skraju bankructwa, bo od 2011 roku grają non stop na spadki i do dzisiaj czekają na ten krach jak na Godota :)
Re: Złoto, srebro, platyna
Tylko czy przy tak osłabiającym dolarze Chiny nie zdewaluują Yuana? A gdzies mi kiedyś mignęło info, że każda dewaluacja to korekta na Wall Street.
Banki Centralne rządzą światem
Tomek pisze:Greg, a jest gdzieś chociaż jeden obszar gospodarki, w którym nie doszukujesz się ingerencji ze strony banków centralnych? :) Moim zdaniem przeceniasz trochę moc sprawczą FED-u.
Poza tym, skąd tu chcesz krach wziąć? Wzrost gospodarczy na całym świecie ma się dobrze; firmy non-stop poprawiają swoje wyniki; zaraz do kraju spłynie fura gotówki, która pójdzie w podbicie kursów akcji, stopy procentowe dalej są niskich poziomach; dolar robi się coraz tańszy (co dla USA wcale nie jest takie złe w kontekście konkurencyjności rynku) i tak dalej i tak dalej. Tu na horyzoncie po prostu nie ma żadnych realnych katalizatorów, które mogłyby wywołać krach. Korektę? Owszem, minimalną. Nikt nie dopuści do większej przeceny licząc na to, że tax-cuty efektywnie zaczną obowiązywać kiedy, za rok? Czyli firmy zaraportują wyższe EPS-y na początku 2019 r., a potem w 2020 r. Który inwestor sobie teraz pozwoli, żeby być poza rynkiem i żeby mu ten pociąg uciekł?
Żeby była jasność, ja nie mówię, że amerykańskie akcje są teraz świetną okazją do inwestycji, bo w kontekście zysku do ryzyka nie są. Mówię tylko, że nie widzę tu póki co żadnego katalizatora, który mógłby wywołać krach, bo sama wysoka cena akcji nigdy nie była i nigdy nie będzie takim katalizatorem. Świetny artykuł był wczoraj w FT albo w WSJ o tym, ile funduszy hedgingowych stoi na skraju bankructwa, bo od 2011 roku grają non stop na spadki i do dzisiaj czekają na ten krach jak na Godota :)
Tomek,
Obecnie. Nie ma :)
1/ Jak nie przeceniam. Dodaj ECB+BoJ+FED+SNB (jako jedyny aktywnie pokazuje swoje zasoby i fajnie kurs SNB sprawdzić na giełdzie - like Bitcoin ;) ) . SNB oficjalnie się przyznaje do zakupów akcji. BoJ do ETFów. Obligacje skupuja wszyscy, a FED shortuje VIX. Widzisz gdzies coś co NIE OBEJMUJE pozycji banków centralnych?
2/ Podaj mi choć jednego kupca na obligacje -0.5% na 20 lat oprócz stymulacji Banków Centralnych. Ostatnio po obligacje Włoch stanął sam ECB.
3/ RSI chyba już wyżej od 1929 roku
4/ Wyceny abstrakcyjne
5/ SP500 w górę i VIX w górę
6/ Trzymanie obligacji 20-30Y poniżej 2-3%, gdy wyprzedaż się zaczyna jak sądzisz, kto to skupuje? Inwestorzy którzy nie mają już gotówki?
7/ Paradigm = "FED zawsze nam pomoże"
8/ Kredytów nowych brak, zadłużenie rośnie
9/ Faza euforii jest taka, że patrz pkt #5
Akurat dzisiaj na jakieś 5h wybyłem i nie miałem czasu na sprawdzenie czegokolwiek. Ustawiłem tylko stop-lossy przed wyjściem, ale nie puściły odziwo :) Nie mówie, że jest krach, mówie, że jest rynek zachowuje się tak jakby przed krachem/korektą. Nikt na nic nie patrzy. Uważam, że żaden bank centralny teraz NIE POZWOLI na żaden krach. Korekta OK. Słaby dolar nakręca wzrosty. Natomiast jeszcze chwilę poczekam. A co w 2000 zrobiło krach na dot.com'ach?
Właściwie to NIC. W pewnym momencie rynek przestał wierzyć, że jadące na stratach pet.com itp to inwestycja życia ot tyle. Tam nie było żadnego katalizatora z grubej rury.
Krach w obecnych czasach? NEVER EVER, choćby SNB+EBC+BoJ+BoE+FED musieli razem skupić obligacje za 20T$. Ale patrz 360* Krach będziesz miał gdy zwiną "stimulous package" i banki centrale zwiną finansowanie, co zaczynają skoordynowanie robić
Ale jako zawodowiec takie stany euforii mnie porażają. Nie, że gram na spadki itp. To już wolę się wycofać kupić sobię przysłowiową "opcyjkę", a po dniu czy dwóch ją sprzedać. Katalizatorów masz od groma dookoła, nawet mi się wymieniać nie chcę. Kocham moment gdy wszyscy się boją i nienawidzę tego, gdy wszyscy łącznie z taksówkarzami biorą się za inwestowania przez margin-debt na 100%. Po prostu nie lubię tego i tyle.
Natomiast to co mi się dzisiaj nie podobało i teraz mogę to podsumować bo dopiero usiadłem do komputera to :
1/ Drop na dolarze jeszcze na granicy "bear trap" jeszcze mnie na stop-lossie nie wycieło.
2/ Skoro taka panika na dolarze - to czemu złoto raptem +1% ?
3/ +15 nowych rigów (obstawiałem +20) - nikt się nie przejmuje +1.45% dziś na ropie i z -700k shortów commertials
Nie spina mi się nic tutaj po prostu nic dzisiaj. Nadal mam 30% portfela dolarowego w cashu. Może mi przejdzie okazja, trudno, złapię zawsze inną. Niech coś potwierdzi ten trend. Słaby dolar = super dla akcji, ale słaby dolar to masakra dla wszystkich spłacających kredyty, a dzisiaj Wells Fargo ogłosił o spadku pożyczek na auta w ujęciu rocznym o :
33%
Banki Centralne rządzą światem
To miałem na myśli mówiąc, że przeceniana jest rola banków centralnych (nie mogę niestety znaleźć nowszych skompilowanych danych niż 2014 r.):
Dług w ich rękach stanowi tylko ułamek całego zadłużenia państw. FED ma jakieś $2.5bn (po naszemu) obligacji, a całe zadłużenie USA wynosi już ponad $20 bn, a więc FED ma ledwie 10% obligacji. $2.5 bn to potężna kwota, jasne, ale oni planują robić rozładowanie tego długu po 20 mld miesięcznie, a cały rynek w skali miesiąca wynosi ile, 80 mld? Wiadomo, że ta operacja będzie musiała wpłynąć na rentowności, ale nie wydaje mi się, żeby to było w aż tak dużym stopniu, żeby mówić o krachu.
Piszesz, że SNB skupuje akcje, a BOJ ETF-y. No jasne, ale to chyba dobrze dla giełdy? Pomijam już, że BOJ skupuje lokalne aktywa z Tokio, no ale czy to nie świadczy tylko o tym, że popyt na japońskie akcje będzie się utrzymywał jeszcze przynajmniej przez kilka lat? To jest dobra strategia, podłączać się pod taki front running przed bankami centralnymi :)
Zalatany jestem ostatnio, ale w wolnej chwili sprawdzę jak to wygląda od strony balance sheetów banków centralnych; w sensie czy te ich zakupy to nie jest czasem jakiś śladowy procent wszystkich aktywów.
Natomiast co do dot-comów, moim zdaniem absolutnie nie można tego porównywać, bo wtedy była inna, "gorsza jakość" przewartościowania rynku. Chodzi mi o to, że wtedy giełdę zalała fala spółek wydmuszek, które nigdy w życiu nie zarobiły ani centa, a ich biznes-plan wyglądał jak napisany przez dziecko z podstawówki na lekcji z przedsiębiorczości. To nie były prawdziwe biznesy, tylko jakiś żart. W takim przypadku ich przewartościowanie i wycena na poziomie P/E 40 była kuriozalna.
Co innego dzisiaj. Dzisiaj na giełdzie mamy silne spółki, które potrafią zarabiać pieniądze. Najbardziej przewartościowane są chyba obecnie FANG-i, ale nie można porównywać ich do kondycji spółek z ery dot-comów. To jest zupełnie inny świat, inny potencjał i "inna jakość" przewartościowania. Mam na myśli to, że ktoś kto chce 40 razy przepłacić za akcje firmy sprzedającej w internecie karmę dla psów, która w dodatku nigdy nie osiągnęła ani cena zysku netto, to na to nie ma żadnego racjonalnego wytłumaczenia. Jednak zupełnie inna sytuacja następuje, gdy ktoś chce przepłacić 40 razy za firmy typu Apple, Google czy Facebook, których pozycja finansowa i skala regularnego zwiększania przychodów/zysków znajduje się na niewyobrażalnie wysokim poziomie. Nie wspominając o ogromnym potencjale na dalszy rozwój w przyszłości, z uwagi na coraz bardziej ztechnologizowany, autonomiczny i elektroniczny świat.
Poza tym, dzisiaj cała giełda ma P/E na poziomie ok. 20, w czasach dot-comów to było 40, więc skoro takimi badziewnymi spółkami jak w 2000 r. giełda wspięła się do P/E 40, to czemu nie miałaby się wspiąć w te same okolice przy pomocy o wiele solidniejszych spółek, które mamy dzisiaj? Obecnie wzrost giełdy i firm (które jako całość są przewartościowane – zgoda) bazują na soczystych zyskach, zwiększających się przychodach i cały czas rosnących EPS-ach. Są podstawy ku wzrostom, w przeciwieństwie do tego, co było 18 lat temu. Dlatego uważam, że sam fakt przewartościowania rynku nie jest absolutnie żadnym katalizatorem do spadków.
Pomijam już, że giełda jako całość jest przewartościowana, ale na rynku ciągle znajdują się bardzo fajne spółki, których P/E utrzymuje się w okolicach 10-13. Więc też ciężko oczekiwać, żeby takie firmy nagle runęły, bo zwyczajnie nie ma ku temu powodu. Jeśli już, to właśnie jakaś drobna korekta na całości, ale to bardziej wynikająca z chęci realizacji zysków, a nie z jakichś powodów merytorycznych. Tak bym to widział :)
To wszystko oczywiście pod warunkiem, że nagle nie wydarzy się coś nieprzewidywalnego i fundamenty nie odwrócą się o 180 stopni, no ale o tym ciężko mówić, bo takie rzeczy są... nieprzewidywalne.
PS. Przeniosłem nas do innego wątku :)
Dług w ich rękach stanowi tylko ułamek całego zadłużenia państw. FED ma jakieś $2.5bn (po naszemu) obligacji, a całe zadłużenie USA wynosi już ponad $20 bn, a więc FED ma ledwie 10% obligacji. $2.5 bn to potężna kwota, jasne, ale oni planują robić rozładowanie tego długu po 20 mld miesięcznie, a cały rynek w skali miesiąca wynosi ile, 80 mld? Wiadomo, że ta operacja będzie musiała wpłynąć na rentowności, ale nie wydaje mi się, żeby to było w aż tak dużym stopniu, żeby mówić o krachu.
Piszesz, że SNB skupuje akcje, a BOJ ETF-y. No jasne, ale to chyba dobrze dla giełdy? Pomijam już, że BOJ skupuje lokalne aktywa z Tokio, no ale czy to nie świadczy tylko o tym, że popyt na japońskie akcje będzie się utrzymywał jeszcze przynajmniej przez kilka lat? To jest dobra strategia, podłączać się pod taki front running przed bankami centralnymi :)
Zalatany jestem ostatnio, ale w wolnej chwili sprawdzę jak to wygląda od strony balance sheetów banków centralnych; w sensie czy te ich zakupy to nie jest czasem jakiś śladowy procent wszystkich aktywów.
Natomiast co do dot-comów, moim zdaniem absolutnie nie można tego porównywać, bo wtedy była inna, "gorsza jakość" przewartościowania rynku. Chodzi mi o to, że wtedy giełdę zalała fala spółek wydmuszek, które nigdy w życiu nie zarobiły ani centa, a ich biznes-plan wyglądał jak napisany przez dziecko z podstawówki na lekcji z przedsiębiorczości. To nie były prawdziwe biznesy, tylko jakiś żart. W takim przypadku ich przewartościowanie i wycena na poziomie P/E 40 była kuriozalna.
Co innego dzisiaj. Dzisiaj na giełdzie mamy silne spółki, które potrafią zarabiać pieniądze. Najbardziej przewartościowane są chyba obecnie FANG-i, ale nie można porównywać ich do kondycji spółek z ery dot-comów. To jest zupełnie inny świat, inny potencjał i "inna jakość" przewartościowania. Mam na myśli to, że ktoś kto chce 40 razy przepłacić za akcje firmy sprzedającej w internecie karmę dla psów, która w dodatku nigdy nie osiągnęła ani cena zysku netto, to na to nie ma żadnego racjonalnego wytłumaczenia. Jednak zupełnie inna sytuacja następuje, gdy ktoś chce przepłacić 40 razy za firmy typu Apple, Google czy Facebook, których pozycja finansowa i skala regularnego zwiększania przychodów/zysków znajduje się na niewyobrażalnie wysokim poziomie. Nie wspominając o ogromnym potencjale na dalszy rozwój w przyszłości, z uwagi na coraz bardziej ztechnologizowany, autonomiczny i elektroniczny świat.
Poza tym, dzisiaj cała giełda ma P/E na poziomie ok. 20, w czasach dot-comów to było 40, więc skoro takimi badziewnymi spółkami jak w 2000 r. giełda wspięła się do P/E 40, to czemu nie miałaby się wspiąć w te same okolice przy pomocy o wiele solidniejszych spółek, które mamy dzisiaj? Obecnie wzrost giełdy i firm (które jako całość są przewartościowane – zgoda) bazują na soczystych zyskach, zwiększających się przychodach i cały czas rosnących EPS-ach. Są podstawy ku wzrostom, w przeciwieństwie do tego, co było 18 lat temu. Dlatego uważam, że sam fakt przewartościowania rynku nie jest absolutnie żadnym katalizatorem do spadków.
Pomijam już, że giełda jako całość jest przewartościowana, ale na rynku ciągle znajdują się bardzo fajne spółki, których P/E utrzymuje się w okolicach 10-13. Więc też ciężko oczekiwać, żeby takie firmy nagle runęły, bo zwyczajnie nie ma ku temu powodu. Jeśli już, to właśnie jakaś drobna korekta na całości, ale to bardziej wynikająca z chęci realizacji zysków, a nie z jakichś powodów merytorycznych. Tak bym to widział :)
To wszystko oczywiście pod warunkiem, że nagle nie wydarzy się coś nieprzewidywalnego i fundamenty nie odwrócą się o 180 stopni, no ale o tym ciężko mówić, bo takie rzeczy są... nieprzewidywalne.
PS. Przeniosłem nas do innego wątku :)
Re: Banki Centralne rządzą światem
Nie ma danych od 2014? A szkoda. Wyręczę Cię w statystykach ballance sheetów banków centralnych. To zobacz co ECB robi od 2014. A dlaczego? Bo od 2014 nikt nie ustawia się po ujemny, albo prawie 0% dług takich krajów jak Hiszpania, Włochy, Irlandia itp itd... BoJ jest jeszcze lepszy w tym, a FED w/g mnie oszukuje i jak ktoś nie wie, to z redukcji bilansu FEDu póki co ... ch..d.. i kamieni kupa :)
ECB :
BoJ i rentowności japońskich obligacji. Widać, kto skupuje i jak rentowności lecą w dół, powodując, że ŻADEN inwestor tego nie kupi. Na co mi obligacje na 20Y i -0.5%...
Co będzie katalizatorem? Nie wiem, pewnie się przekonamy. Wtedy spółka z P/E = 10 będzie bardzo atrakcyjna przy P/E = 2 :)
ECB :
BoJ i rentowności japońskich obligacji. Widać, kto skupuje i jak rentowności lecą w dół, powodując, że ŻADEN inwestor tego nie kupi. Na co mi obligacje na 20Y i -0.5%...
Co będzie katalizatorem? Nie wiem, pewnie się przekonamy. Wtedy spółka z P/E = 10 będzie bardzo atrakcyjna przy P/E = 2 :)
Re: Banki Centralne rządzą światem
Jeszcze odnośnie magicznego 2014 roku :
Negative Yielding Bonds on Planet Earth
2018: $6.8T
2017: $7.8T
2016: $13.2T
2015: $1.4T
2014: $0
Bloomberg Barclays data
Negative Yielding Bonds on Planet Earth
2018: $6.8T
2017: $7.8T
2016: $13.2T
2015: $1.4T
2014: $0
Bloomberg Barclays data