Maciek, przeklejam poniżej fragment rozmowy wziętej z komentarzy pod jednym tekstem na temat zabezpieczenia ryzyka walutowego:
Paweł:
Zastanawiam się na najlepszym sposobem zabezpieczenia wartości mojego depozytu u amerykańskiego brokera przed osłabieniem dolara. Opcje na USDPLN, kontrakt forward (są w ogóle dostępne)? Czy zwykły futures? Czy mógłby Pan coś doradzić?
Tomek:
Kontrakt futures to de facto kontrakt forward w przypadku walut, bo rozliczenie następuje i tak gotówkowo. Są oczywiście dostępne takie kontrakty, tylko minimalna kwota na jeden kontrakt wynosi 150 000 jednostek waluty. W przypadku opcji na te kontrakty, to nie powinno jednak stanowić problemu przy koncie margin, bo depozyt blokowany pod transakcję na USD.PLN wyniesie tylko jakieś 3000 USD.
Moim zdaniem jednak elastyczniejszym sposobem (i wymagającym o wiele mniejszego margina) jest po prostu skorzystanie z brokera forex, który oferuje dźwignię 1:100 czy nawet 1:200. Wystarczy wtedy zrobić short pary USD/PLN i utrzymywać go do momentu, do którego trwa inwestycja w dolarach na amerykańskiej giełdzie. Dolarowy spadek wartości na aktywach będzie wtedy równoważony przez wzrost wartości shortowanej pary USD/PLN.
Jeszcze innym sposobem jest wykorzystanie margina przyznawanego przez maklera amerykańskiego w dolarach do tego, żeby za te dolary kupić złotówki, które będą zabezpieczeniem konta. Interactive Brokers przydziela margin oprocentowany na 2,66% rocznie, a więc to będzie cały koszt zabezpieczenia walutowego wszystkich pozycji w USD.
Mówiąc po ludzku: kupuje Pan akcje amerykańskie rozliczane w USD o wartości 100 000 USD. Jednocześnie broker udostępnia margin (pożyczkę) na równowartość tych akcji, czyli na drugie 100 000 USD. I w tym momencie może Pan po prostu poprzez IB po kursach międzybankowych sprzedać te 100 000 USD, żeby kupić PLN. Margin dalej będzie w odpowiedniej wysokości, a Pan będzie miał zaciągniętą po prostu pożyczkę od brokera na te 2,66%. I teraz w momencie, w którym postanawia Pan sprzedać akcje rozliczane w USD, to pieniądze z tej transakcji od razu spłacają część pożyczki zaciągniętej wcześniej na zakup PLN. Nie następuje tu żadne przewalutowanie, a Pan ma na koncie cały czas PLN, które można wypłacić. Jedyne przewalutowanie, które tu nastąpiło, powstało w momencie wymiany margina z USD na PLN na samym początku.
Tylko to będzie miało sens jedynie w przypadku, gdy dolar osłabi się wobec złotówki o ponad 2,66%. Natomiast w sytuacji, w której lecą posiadane przez Pana akcje i rośnie złotówka, to nie dość, że podwójnie traci Pan na samych aktywach, to strata powiększona jest jeszcze o te 2,66%.
Ergo, wydaje mi się, że dla mniejszych kwot (poniżej miliona złotych) i dla inwestorów indywidualnych, hedging walutowy pozycji akcyjnych to trochę przerost formy nad treścią. Co innego, gdyby chciał Pan zabezpieczać, np. spłatę kredytu zaciągniętego w dolarach na 10 lat albo sprzedaż swoich produktów w obcej walucie. Wtedy z góry zna Pan co do centa jaka dokładnie będzie kwota transakcyjna (wysokość raty czy cena towaru) i zawczasu można sobie kupić opcje na dokładnie taką kwotę, z góry wiedząc że ryzykuje Pan tylko koszt zakupu opcji. Wtedy to jest wszystko ładnie policzalne, bo te parametry będą stałe. Natomiast przy pozycjach akcyjnych to zawsze jest trochę loteria, która raz zadziała na Pana korzyść, a raz przeciwko.
Świetnie to było widać w piątek na akcjach właśnie Tata Motors. Rupia solidnie umocniła się do dolara, bo Indie dostały upgrade ratingu od Moody's i akcje Tata Motors na giełdzie w Bombaju poszły do góry o 0,13%, ale ADR-y w dolarach na giełdzie w USA zyskały w tym czasie... 2,11%.
Paweł:
(...) I przede wszystkim w tym kontekście obawiam się sytuacji jaka miała miejsce na przestrzeni lat 2000-2008, kiedy to dolar spadł z ponad 4,6 PLN do poziomu 2,0 PLN. W tym roku również mamy spadek z poziomu 4,2 na 3,5 (circa), podobna sytuacja 2009-2011, w skrócie bolesne straty. Trochę zaskoczył mnie Pan swoją opinią o pomijalności tego ryzyka :)
Zastanawiałem się nad alternatywnym rozwiązaniem polegającym na kupowaniu i rolowaniu opcji call na EUR USD - ta para jest silnie odwrotnie skorelowana z USDPLN. Wówczas przy okresowym rebalansowaniu portfela mógłbym kompensować ew. straty FX. Może nie byłoby to 100% zabezpieczenie ale dałoby to komfortowe ubezpieczenie od spadków kursów USDPLN, bez negatywu p.t. podwójna strata.
No własnie czy komfortowe ? Nie wiem jaki byłby koszt tego rozwiązania (na demo platformy IB nie wyświetlają mi się kwotowania - pewnie dlatego, że rynek jest jeszcze zamknięty).
Co Pan sądzi o tym pomyśle?
Tomek:
Ta moja pomijalność wynika z tego, że na każdego, kto zainwestował w aktywa dolarowe przy kursie 4,6 PLN, przypada jeden, który zainwestował przy kursie 2,0 PLN. Dzisiaj dolar jest po 3,60 PLN, czyli mniej więcej po środku. Jakie są szanse na to, że kurs wzrośnie albo spadnie? Obstawiam, że 50/50, czyli mam takie same szanse żeby na tym dodatkowo zarobić lub stracić, dlatego pomijam to ryzyko.
Trochę upraszczam, bo w rzeczywistości ja akurat gram na osłabienie dolara, ale gdybym miał neutralne zdanie na temat jego umocnienia/osłabienia, to ryzyko walutowe było by dla mnie rzeczywiście pomijalne.
Rolowanie opcji też jest jakimś pomysłem, tylko to wydatek rzędu co najmniej kilku procent rocznie (plus koszty transakcyjne). Jeśli planuje Pan długoterminową strategię polegającą na inwestycji w całe gospodarki przez ETF-y, to pewnie celuje Pan w 15-17% zysku rocznie w długiej perspektywie. Koszt zabezpieczenia walutowego w wysokości 5% rocznie zje więc 30% tych zysków...
Moją odpowiedzią na takie problemy jest jak zwykle to samo słowo, czyli: dywersyfikacja. Interactive daje dostęp do kilkunastu giełd na całym świecie, z czasem pewnie więc będzie miał Pan w portfelu aktywa chińskie rozliczane w dolarach hongkońskich, akcje kanadyjskie rozliczane w dolarach kanadyjskich, spółki europejskie notowane w euro, japońskie w jenach, koreańskie w wonach i tak dalej. Dzisiaj w stanach nie ma aż tak wielu dobrych okazji inwestycyjnych, bo wszystko jest przewartościowane. Fajne okazje są w rejonach emerging markets, więc pewnie po jakimś czasie okaże się, że aktywów rzeczywiście rozliczanych w USD ma Pan na koncie 20-30%, a resztę w pozostałych walutach. Taka sytuacja, gdzie dolary stanowią poniżej 50% wartości aktywów, już sama w sobie jest organicznym zabezpieczeniem przed osłabianiem się dolara, bo to osłabianie zawsze następuje kosztem wzrostu siły innych walut.
Ale jak Panu bardzo zależy na typowym sztywnym zabezpieczeniu kontraktami czy opcjami, to prostszym pomysłem może być zakup jednostek ETF funduszu UDN, który sam posiada kontrakty na koszyk walut antydolarowych i automatycznie je roluje. To taki inverse USD, czyli jak dolar się osłabia do koszyka walut (euro, jen, funt, korona, frank, dolar kanadyjski), to wartość jednostek UDN rośnie. Utrzymanie tego instrumentu kosztuje 0,75% rocznie, ale plusem jest to, że całą robotę z rolowaniem ktoś wykonuje za Pana, a w środku funduszu siedzą tylko i wyłącznie kontrakty walutowe i nic innego :)
Korelacja tego funduszu z dolarem jest idealnie ujemna (-1). Wykres świecowy to właśnie UDN, a liniowy to UUP, czyli de facto dolar.
Ale ja dalej podtrzymuję, że moim zdaniem to jest trochę bez sensu, bo tak naprawdę kurs dolara do złotego będzie miał znaczenie wyłącznie w momencie, w którym postanowi Pan wyjść z giełdy amerykańskiej i skeszować wszystkie aktywa, wymieniając zysk na złotówki, żeby wypłacić je z platformy. Do tego czasu, czyli do momentu, w którym nie postanowi Pan wymienić waluty na złotówki, spadek dolara będzie widoczny jedynie na papierze. Dlatego wydaje mi się, że płacenie za ubezpieczenie, które obowiązuje w całym tym czasie, będzie kiepskim pomysłem, bo ono w trakcie trwania inwestycji do niczego nie jest Panu potrzebne.
PS. Nie wiem czy nie powiem teraz czegoś oczywistego, ale jak u zagranicznych brokerów zamyka Pan pozycję rozliczaną w USD, to na konto trafiają USD, za które dalej można kupić inne aktywa rozliczane w USD, bez potrzeby przewalutowania. Nie ma tak jak u niektórych polskich brokerów, że po zamknięciu pozycji dolarowej następuje automatyczne przewalutowanie na PLN, a potem jak chce Pan kupić inne aktywa w USD, to znowu nastąpi najpierw przewalutowanie PLN na USD. Dlatego piszę, że tak naprawdę kurs dolara będzie miał znaczenie dopiero w momencie, w którym postanowi Pan rzeczywiście raz na zawsze uciec z giełdy w USA i pozbyć się wszystkich dolarów.
PS 2. Nawet wtedy zamiast wymieniać dolary na złotówki, może je Pan przesłać na rachunek walutowy USD prowadzony w polskim banku, wyrobić do niego kartę płatniczą i płacić tymi dolarami w amerykańskich sklepach internetowych za towary i usługi, które i tak kupiłby Pan za wymienione złotówki (elektronikę, bilety lotnicze etc.)