O tym właśnie piszę, rzeczywiście wykresy wyglądają imponująco. Czy to znaczy, że teraz powinienem je kupić? Bo ja właśnie piszę, że min. na takie balony to idealny moment, żeby tymczasowo sprzedać. Lub przynajmniej uważnie obserwować, bo raczej niewiele da się z tego wycisnąć w okresie średnioterminowym, natomiast jest szansa żeby odkupić taniej. Poza tym, jeżeli Lockdown się kończy, to będzie chyba mniej niż więcej, perspektyw dla takich branż?
Przynajmniej tak mówi logika, ale przy pompowaniu "balonów", zwłaszcza do ich maksimum, tempo jest wykładnicze (niedawno np Tesla ponad 900 $), więc w krótkim okresie mogą "zrobić dużo".
Sytuacja była "dziwna" na przełomie roku i w lutym, kiedy to w Chinach szalał wirus, Trump podpisał pseudo umowę a indeksy biły ATH. Ale wtedy jeszcze były nadzieje - dobre dane, wirus zatrzyma się w Chinach itd.
Teraz są twarde dane, że jest tragicznie, więc tym bardziej bez sensu kupować, niż wtedy na szczytach.
Moim zdaniem największa sztuką będzie "wytrzymać" spadki. Żeby przez te obecne wzrosty nie nabyć chęci "kupowania przy pierwszych spadkach", jak wtedy w marcu.
Oczywiście nie chodzi o lokalny dołek, ale żeby chociaż udało się w okolicy 2-3 dni od dołka a nie przed np. dwutygodniowym spadkiem? Pamiętam to "odliczanie" na forum, czy to już, czy odkupić dopiero w poniedziałek czy za tydzień itd. :)
No właśnie, więc jednak to nie teoria spiskowa z tym FED? Logika powyżej jest prawidłowa, pytanie czy dołączyć się do tego, czy w pewnym momencie nie doprowadzi to do sytuacji jak w Japonii z mega wycenami, które uwzględniają już wieloletnie wzrosty zysków ? Kompletnie zapomnieć o rzeczywistej gospodarce i jej problemach? Nawet dobre spółki mogą osiągnąć "przesadne" wyceny?mlubinski pisze: ↑08 maja 2020, 20:16tu nie ma żadnej magii, bo niby co można robić jak się ma potężny kapitał? Weź sobie wyobraź sytuację, że masz ogromną kasę do dyspozycji i możesz:
1. trzymać w śwince skarbonce, pod materacem lub w banku na koncie (depozyt)
2. kupić obligacje rządowe
3. kupić obligacje korporacyjne
4. kupić akcje
5. kupić nieruchomości (lub instrumenty finansowe na nieruchy, czyli de facto akcje/etf)
Tyle możesz zrobić i nic więcej. Aha, żeby było jasne, nie mówimy tu o Januszu, co ma X pieniążków i może sobie mieszkanie kupi ;-)
No i teraz popatrz - rządy uruchomiły drukarki (i obniżyły stopy procentowe) i mówią - będziemy robić "whatever it takes", zatem drukować na potęge, zadłużając kraj (emitować obligacje), zatem
1. inflacja, zatem kasa w kibel
2. patrz punkt 1
3. można się pokusić
4. sensowny wybór
5. można się pokusić
zatem sprawa jest jasna, gdzie będzie kasa szła i dlaczego kasa leci do spółek (tych dobrych), właśnie z tego powodu. I można się obrażać na ECB/FED/BOJ, ale kogo to w sumie obchodzi ;-)
Zatem rajd będzie raczej kontynuowany, ew z pewną fluktacją pomiędzy obligami i akcjami jak to zwykle bywało w historii :-)
Może i tak, "gotowanie żaby" często do tego człowieka przekonuje, już prawie mówiło się, "teraz jest inaczej niż zawsze", no i nastąpiły te spadki z marca.
Nie mówię, żeby czekać na nowy światowy kryzys, w końcu ten, chyba ma już miejsce? :) Ale na jakąś korektę po takich wzrostach pompowanych przez FED w tym "długo oczekiwanym" światowym kryzysie, może jeszcze uda się doczekać ? :)
Być może, jeżeli FED coś napomknie o "normalizacji", czyli o zwijaniu finansowania, wzroście stóp procentowych, gdy będzie widać jakiś pozytyw na horyzoncie zaczną się spadki?
Nowy czarny łabędź ? Problemów z inflacją chyba nie będą mogli tak łatwo zapobiec?