Psychologia tradingu
: 01 mar 2020, 20:45
Czytając rozmaite fora o inwestowaniu, mam trochę wrażenie, jakbym przeglądał instagrama. Wszyscy twardzi, spadki nie robią wrażenia, wzrosty przyjmowane są po stoicku, sen dobry, ciśnienie zawsze w dolnym zakresie normy.
Rzeczywistość chyba nie jest tak kolorowa. Zapewne każdy z nas ma inną psychikę, ale trading czy nawet inwestowanie (nie do końca wiem, gdzie przebiega granica) odciska piętno na psychice. Chętnie bym porozmawiał o tym, jak sobie z tym radzicie.
Na początek taki temat, dość banalny: sprawdzanie cen.
Spotkałem się z przekonującym wywodem, że ceny należy sprawdzać jak najrzadziej. Było nawet przeprowadzone wyliczenie oparte o dość pasywne inwestowanie, że inwestor, który podejmuje generalnie dobre decyzje inwestycyjne, gdyby sprawdzał swój portfel raz na rok, zaledwie raz na 10 lat widziałby stratę (czyli w 10% przypadków). Natomiast jeśli sprawdza go codziennie, stratę widzi w 49% dni (jeszcze z jakimiś liczbami po przecinku). A skoro, jak twierdzą psychologowie, strata boli nas 2x bardziej niż cieszy nas zysk, to taki codzienny sprawdzacz dostaje 5x większa dawkę bólu.
Ale widziałem też artykuł, który mówi, że należy złamać swoją psychikę i przyzwyczaić się do patrzenia zarówno na straty jak i na zyski, czyli po pierwsze ten mnożnik 2x zniwelować, a po drugie trzeźwo spojrzeć na sytuację: to co obserwujemy na codzień to nie performance naszej strategii inwestycyjnej, tylko jej zmienność.
Ciekaw jestem, jakie jest wasze zdanie na ten temat.
Rzeczywistość chyba nie jest tak kolorowa. Zapewne każdy z nas ma inną psychikę, ale trading czy nawet inwestowanie (nie do końca wiem, gdzie przebiega granica) odciska piętno na psychice. Chętnie bym porozmawiał o tym, jak sobie z tym radzicie.
Na początek taki temat, dość banalny: sprawdzanie cen.
Spotkałem się z przekonującym wywodem, że ceny należy sprawdzać jak najrzadziej. Było nawet przeprowadzone wyliczenie oparte o dość pasywne inwestowanie, że inwestor, który podejmuje generalnie dobre decyzje inwestycyjne, gdyby sprawdzał swój portfel raz na rok, zaledwie raz na 10 lat widziałby stratę (czyli w 10% przypadków). Natomiast jeśli sprawdza go codziennie, stratę widzi w 49% dni (jeszcze z jakimiś liczbami po przecinku). A skoro, jak twierdzą psychologowie, strata boli nas 2x bardziej niż cieszy nas zysk, to taki codzienny sprawdzacz dostaje 5x większa dawkę bólu.
Ale widziałem też artykuł, który mówi, że należy złamać swoją psychikę i przyzwyczaić się do patrzenia zarówno na straty jak i na zyski, czyli po pierwsze ten mnożnik 2x zniwelować, a po drugie trzeźwo spojrzeć na sytuację: to co obserwujemy na codzień to nie performance naszej strategii inwestycyjnej, tylko jej zmienność.
Ciekaw jestem, jakie jest wasze zdanie na ten temat.