cezary692 pisze:Rózne kombinacje przy których kurs waluty ma bardzo duże znaczenie marginalizowane przez Tomka lub np tradera21. Oczywiście w długim terminie oni mają rację ale ilu tu gra w horyzoncie 3-5 lat lub więcej hehe?
Odwrócę pytanie. Ile osób tutaj regularnie utrzymuje się z giełdy, wypłacając zyski osiągnięte w USD, potem zamieniając je na PLN i płacąc tymi PLN co miesiąc za mieszkanie lub spłacając kredyt w CHF? W takim przypadku – zgoda, kurs walutowy ma ogromne znaczenie i obowiązkowo trzeba się przed tym ryzykiem zabezpieczać. Dopóki jednak nie wypłacasz regularnie zysków z USD i regularnie nie przewalutowujesz ich na PLN, to nie ma to większego sensu. Zabezpieczać się przed ryzykiem kursowym można wtedy, gdy znasz dokładnie jakie będą przyszłe przepływy (ile pożyczki będziesz spłacał w obcej walucie, ile czynszu płacił za mieszkanie itd.) W przeciwnym wypadku to jest ruletka.
Taki oto scenariusz:
* Pierwszy raz wchodzisz na giełdę i kupujesz początkowo 10 000 USD wydając na to 40 000 PLN (kurs USD/PLN 4.00)
* Po roku wypracowujesz 20%, czyli 2000 USD (kurs USD/PLN 3.60, ale jakie to ma znaczenie?)
* Po drugi roku wypracowujesz 15% od 12 000 USD, czyli 1800 USD (kurs USD/PLN 3.30, ale jakie to ma znaczenie?)
* Po trzecim roku wypracowujesz 14% zysku od 13 800 USD, czyli 1932 USD (kurs USD/PLN 3.70, ale jakie to ma znaczenie?)
* Na początku czwartego roku likwidujesz rachunek maklerski, postanawiasz wypłacić 15 732 USD do Polski z zamiarem ich konsumpcji i... dopiero wtedy kurs dolara ma znaczenie. Nie wcześniej.
PS. Jeśli aktywa na rachunku notowane są w USD, to zawsze jakimś rozwiązaniem jest przewalutowanie wolnego margina i trzymanie go w PLN (tadam!). To kosztuje 2.66% rocznie, a zabezpiecza 100% pozycji w USD, bo jak likwidujecie rachunek, to dolary ze sprzedaży aktywów w USD trafiają na spłatę margina, a PLN kupione pierwotnie zostają zwolnione (nie są już zabezpieczeniem) i mogą być wypłacone do Polski bez potrzeby przewalutowania. Mówiąc inaczej – Wasze PLN nie są nigdy wymieniane na USD, lecz stanowią jedynie zabezpieczenie pożyczki przyznanej w USD przez brokera, którą to pożyczką można obracać na giełdzie w jej macierzystej walucie.
PS 2. Drugim zabezpieczeniem przed słabnącym dolarem jest zainwestowanie sporej części portfela w obce ADR-y wyceniane w USD, które reprezentują aktywa wyceniane w lokalnych walutach. Takie ADR-y indyjskie, brazylijskie czy chińskie są notowane w USD, ale ich aktywa bazowe w rupiach, realach czy juanach, a więc gdy dolar się osłabia do tych walut, to kurs ADR-ów na giełdzie rośnie, bez względu na to, co dzieje się z instrumentami bazowymi. Jak postawicie na dobre spółki od strony fundamentalnej, to macie dwie pieczenie na jednym ruszcie. Taki handicap :)
PS 3. Polecam tak zdywersyfikować portfel, żeby 50% inwestycji rozliczanych było w USD, a drugie 50% w euro, wonach, jenach, dolarach kanadyjskich, dolarach hongkońskich, meksykańskich pesos i tak dalej. Wtedy powstanie naturalny balans USD do koszyka walut. Na samych europejskich giełdach można znaleźć sporo odpowiedników w postaci GDR-ów czy w ogóle akcji zagranicznych firm, które rozliczane są w EUR zamiast w USD.