Moje prognozy są niestety 2wie, choć ja obstaje przy tej bardziej pesymistycznej, czyli drugiej.
I. W/g analityków technicznych SP500 (oczywiście ma to też przełożenie na NASDAQ czy Russell2000) jest w trendzie wzrostowym i teraz nas czeka kolejne potwierdzenie ostatniej fali korekty "C" (w/g teorii fal Elliota) i run na ponad 2400 pkt. Ja sam osobiście z dużą dozą podchodze do analiz technicznych. Śmieszy mnie to, że jak się okaże, że rynek poszedł w drugą stronę to powiedzą, że to nie była fala korekty "C" która się zakończyła, tylko, że była większa, bo zniosła nie 161% ale 262% i takie tam inne bzdury, albo, że pomylili się, bo nie była faza korekty "C" tylko już "3"cia fala najdłuższa spadków. Generalnie analiza techniczna to próba opisania nierealnej rzeczywistości za pomocą rozkładu normalnego, co jest już z góry założeniem skazanym na niepowodzenie. Analiza techniczna, może i jest fajna w trendzie, ale uważam, że w pewnym momencie odrywa się od fundamentów i wtedy następuję potężny zwrot. Czyli w/g techników mamy spadek do 2340 a potem już run na 2500pkt. Szkoda tylko, że technicy nie mówią nic o fundamentach, albo o datach odczytów najważniejszych wskaźników.
To co może pomóc w osiągnięciu 2500pkt to reforma podatkowa Trumpa - to tchnie sporo wiary w tłum, dobre odczyty GDP i dobre odczyty inflacji PPI/CPI m/m (czyli 0%, albo ujemny odczyt, jednak wszystko ponad 0.3% m/m bym brał jako ostrzeżenie) Z dystansem podchodziłbym do indeksów typu Consumer Index.
II. Trend boczny - marazm, z tendencją spadkową. Zapamiętajcie wydarzenia, które zaraz podam i patrzcie na odczyty. Wiem, że reakcji tłumu nie da się przewidzieć i ciężko myśleć o graniu przeciwko trendowi w szczególności, że 12T$ wpompowane przez FED w sektor finansowy bardzo optymistycznie nas nastraja do dalszych wzrostów. Złudnym jest też fakt, że inflacja (której wiekszość niedocenia) niekoniecznie musi wspierać wyceny i tak już bardzo drogich akcji. W pewnym momencie fundamenty muszą wyjść nad manie, bo to będzie powiedzenie "SPRAWDZAM". Przyjęło się, że inflacja wzmaga wyceny spółek giełdowych. Tak - to prawda, ale w bardzo krótkim okresie. Warren Buffet porównywał inflację do sikania we własne łóżko. Nie powiem, że zacytuje go dosłownie, ale brzmi to mniej więcej tak.
"Nie chce Ci się iść do ubikacji a chce Ci się siku, to co robisz? Sikasz do łóżka i czujesz ulgę. Na początku jest przyjemnie i ciepło, ale za bardzo szybką chwile rozmiar zniszczeń jest tak wielki, że posprzątakie tego bałaganu zajmuje o wiele wiele więcej czasu i wysiłku niż czas odczuwania przyjemności i ciepła"
Daty :
Dziś o 16:00 mamy Consumer Index. Im wyższy tym większy strach mnie ogarnia. Mamy wyższy niż w 2008 roku, ale wciąż niższy niż ten z 2000 roku, o wycenach giełd w USA nie wspominam.
Core PPI m/m i samo PPI m/m - czyli o ile przyspiesza inflacja "producentcka" (aż nie wiem jak to nazwać) - ona zawsze przekłada się na CPI (które jest ZAKŁAMANE (zaniżone) o ok 2-3%)
Core CPI m/m i samo CPI m/m - czyli o ile przyspiesza inflacja konsumencka
Różnica między Core a ogólnym wskaźnikiem pokazuje wpływ wzrostu głównie surowców i żywności (ceny ropy+energii+żywności - to jest Core, wszystko inne nie jest już Core)
Zobaczcie, że z ukrycia inflacja atakuje wzrostem 0.2% m/m co daje kolejne 1.2% r/r do obecnego odczytu 2.7% - pamiętajcie, że aby zahamować inflację, stopy procentowe muszą być "grubo" ponad inflację! Obecnie przy 2.7% stopy musiałby wzrosnąć do 4%?
GDP QoQ (odczyt 30/03/2017) - czyli wzrost PKP, prognoza jest 2% za 4Q2016 (jest przesunięty odczyt o kwartał)
Po prostu miejcie oczy z tyłu głowy, bo mam subtelne wrażenie, że po coraz cieńszym lodzie się poruszamy, zbyt stereotypowo wierząc w potęgę banków centralnych.