MarcinBB pisze:Ja myślę, że wykres spx vs bonds lepiej by oddawał realia porównawcze gdyby w relację tych 2 zmiennych wpleść jeszcze poziom zadłużenia lub realny koszt obsługi obligacji.
Dokładnie. Rynek i rentowności zawsze rosną na początku. Z jednej strony jest to spodowowane tym, że inwestorzy zamiast trzymać obligacje (uznawane za bezpieczne) wolą je sprzedać (podbić rentowności) i zapakować się w akcje... Poziom długu i deficyty jeszcze bardziej rentowności podbijają, wizja podwyżek stóp znowu, do tego kwestia kondycji gospodarki (coraz słabsze np. PKB = coraz wyższe rentowności, słabo Ci idzie = większe ryzyko = większe odsetki). To bardzo złożone zagadnienie, bo nie da się wyliczyć 1:1 punktu przegięcia, ale zawsze razem rentowności i indeksy akcji idą do góry. Mało kto też zdaje sobię sprawę z tego, że wzrost wszystkiego jest napędzany coraz większym długiem. I znowu im większy dług tym wyższy koszt jego obsługi bo ryzyko rośnie, więc rentowności rosną coraz szybciej.
Tu dochodzimy do zabawy Trumpa z deficytem i wydatkami infrastrukturalnymi... Jeżeli to będzie chciał to wdrożyć (bo póki co chce) to rentowności pewnie zaatakują jeszcze mocniej. Rynek z automatu już po części wycenia większy dług, a z drugiej strony ceny akcji też są podpompowane przez plotkę o wydatkach infrastrukturalnych. Masło maślane. Jak jutro Trump przyjdzie i powie, że nie ma, to rentowności pewnie spadną, ale rynek też spadnie, bo wkalkulował sobie już przyszłe 10 lat zysków w kurs akcji od programu stymulacyjnego Trumpa.
Tak czy siak jest bardzo ciekawie. USA nie mogą sobie pozwolić na skup obligacji - a przynajmniej nie chcą - rentowności by pewnie spadły, tylko na co komu taka waluta rezerwowa jak bank centralny sobie sam skupuje obligacje - to chyba jedno się kłóci z drugim. Poza tym coraz słabsza waluta może napędzać inflację, która odbije się bardzo mocno w 30Y rentownościach, więc hipoteki będą miały słabo, a szok inflacyjny zabije już spłaty kredytów, które po takim wystrzale jak przez ostatni rok nieźle podbił statystyki niespłacalności. Tak jest źle i tak jest źle, a FED w/g mnie jest w istnej kropce...
Jedynym realny w/g mnie rozwiązaniem to usprawiedliwienie FEDu, że podwyżek nie będzie, ale sam z siebie tego nie zrobi, więć jak spuszczą giełdę w dół to FED odważnie może wyjść i powiedzieć - "OK walczymy nie podniesiemy stóp na razie" i takie tam blablabla... Niestety innego rozwiązania ja tu po prostu nie widzę.
Odpalcie sobie wykres 10Y w 2006-2009 roku i kurs SPX, zobaczycie jak fajnie się przełamało... W 1999-2002 roku zresztą też się fajnie przełamało.