W 2018 roku pojawi się deficyt na rynku piasku używanego do frakcjonowania ropy naftowej wydobywanej z łupków. Jak można na tym zarobić?
Jeśli jakimś cudem ktoś nie ma jeszcze w portfelu akcji amerykańskich producentów piasku, to kultowy portal dla inwestorów The Motley Fool podrzuca kolejny argument za tym, żeby akcje te jednak mieć. Z argumentem tym trudno polemizować, bo według ekspertów z branży na rynku lada dzień wyczerpią się dalsze możliwości produkcji piasku, który jest niezbędny do frakcjonowania surowca. A kiedy popyt na produkt przewyższa podaż, to ceny towaru rosną sprawiając, że w kasie jego producentów pojawia się coraz więcej pieniędzy.
Pisałem ostatnio o spektakularnym wzroście produkcji ropy z łupków, który rozpoczął się kiedy ceny surowca na początku 2016 roku zaczęły odbijać. Okazuje się jednak, że jest towar, którego produkcja rośnie jeszcze szybciej. To piasek używany do frakcjonowania ropy naftowej wydobywanej przez amerykańską branżę naftową. Problem w tym, że tego piasku wkrótce zabraknie.
Lata posuchy w sektorze łupkowym sprowadziły kursy akcji producentów piasku na absolutne niziny. Firmy przez wiele ostatnich kwartałów przynosiły straty i były na chronicznym minusie. To się jednak zmieniło wraz z rosnącymi cenami ropy i z coraz szybciej znikającymi zapasami czarnego złota.
Firmy takie jak U.S. Silica Holdings (NYSE: SLCA) po pierwszym kwartale 2017 roku opublikowały wyczekiwane od dawna dodatnie wyniki finansowe. Skąd ta zmiana? Przede wszystkim stąd, że rok temu o tej samej porze w USA działało jedynie 400 odwiertów, w których używany jest piasek do frakcjonowania. Dzisiaj tych odwiertów jest 900, a ich liczba ciągle rośnie. To oznacza już teraz ponaddwukrotne zwiększenie zapotrzebowania na produkt wytwarzany przez Silica Holdings.
Razem ze wzrostem cen ropy popyt na piasek, który jest niezbędny do jej wydobycia, rośnie w tak dynamicznym tempie, że w 2018 roku pojawi się deficyt. Za rok zapotrzebowanie na piasek powinno przekroczyć 110 mln ton, jednak możliwości produkcyjne branży zwiększą się do tego czasu jedynie do 90 milionów ton.
To sprawi, że producenci piasku staną na pozycji silniejszego, który będzie w stanie dyktować właściwie dowolne ceny towaru, bo producenci ropy i tak będą musieli je zaakceptować. Nie dostaną innego wyboru. Niedobór pojawi się w całej branży, nafciarze nie zagrożą więc odejściem do konkurencji w momencie gdy ich obecny dostawca podniesie ceny, bo konkurencja nie będzie miała wolnych mocy produkcyjnych.
Podobna tendencja panuje zresztą w przypadku pozostałych dostawców sprzętu czy maszyn obsługujących sektor nafciarski. Wszystkie te firmy zapowiadają wzrost cen swoich usług i materiałów o 20% już w 2017 roku. Trudno się temu dziwić, ponieważ kiedy ceny ropy spadły do absurdalnie niskich poziomów, wszystkie firmy będące ogniwem tego łańcucha ograniczyły koszty do minimum, aby nie pójść z torbami. Teraz sytuacja wraca do normy.
Kolejna dobra wiadomość jest taka, że nafciarze doskonale zdają sobie sprawę, iż na rynku piasku pojawia się niedobór i doskonale zdają sobie sprawę, że producenci piasku będą chcieli to wykorzystać, aby podnieść ceny. Dlatego nafciarze już teraz próbują zabezpieczyć swoje przyszłe wydatki i podpisywać wieloletnie kontrakty na dostawy piasku po wyższych cenach niż obecnie, ale po niższych niż prawdopodobnie musieliby go kupić za 3-5 lat.
Dla firm takich jak Silica Holdings to rewelacyjne rozwiązanie, ponieważ już dzisiaj spółka ma zapewnionych odbiorców i rynek zbytu na wiele lat do przodu, w dodatku po cenach wyższych niż obecnie. To zapewnia firmie niesamowitą stabilność (finansową, kredytową), która pozwala na dokonywanie inwestycji we własną infrastrukturę zwiększając tym samym swoje możliwości produkcyjne.
A patrząc już z czysto pragmatycznego punktu widzenia potencjalnego inwestora, warto zwrócić uwagę na to, że ceny ropy nie muszą rosnąć w nieskończoność, aby rosły akcje producentów piasku.
Mam na myśli to, że inwestując w ropę za pomocą kontraktów, certyfikatów czy ETF-ów mamy ograniczone pole do zarobku. Granica wzrostu cen surowca gdzieś przecież istnieje. Czy będzie to 55 USD, 60 USD czy 65 USD za baryłkę – nie ma znaczenia. Limit racjonalnej maksymalnej ceny jest dość blisko, przez co w pewnym momencie potencjał do dalszych wzrostów zostanie wyczerpany, a więc kwota którą możemy zarobić także jest dość mocno ograniczona.
Zyski producentów piasku do frakcjonowania ropy nie potrzebują jednak coraz droższego surowca, aby pęcznieć. Im wystarczy, aby ropa utrzymywała się na jakimś stałym przyzwoitym poziomie, gdzieś powyżej 50 USD za baryłkę. Ceny surowca wcale nie muszą rosnąć w nieskończoność, bo producenci ropy z łupków i tak będą wydobywali na potęgę przy cenach nawet 50 USD. Dla Teksańczyków to wystarczający poziom, aby otwierać nowe odwierty i… zamawiać więcej piasku.
Tak więc potencjał wzrostowy kursów akcji takich firm jak Silica Holdings w ciągu następnych dwóch lat jest po prostu o wiele większy niż potencjał wzrostu kursu samego surowca. Jeśli ropa w ciągu najbliższego roku wzrośnie z 50 do 60 USD za baryłkę, to będzie dla nas oznaczało maksymalny zarobek rzędu 20%. Jednak w tym samym czasie kursy akcji firm wydobywających piasek mogą realnie wzrosnąć nawet o 100%. Warto się nad tym zastanowić.
Źródło: The Motley Fool, 22.05.2017