Nie jest tak źle – mówią menadżerowie największych funduszy inwestycyjnych ankietowani przez tygodnik Barron’s

Nie jest tak źle – mówią menadżerowie największych funduszy inwestycyjnych ankietowani przez tygodnik Barron’s
Komentarze: 2
Skomentuj

Pozytywne nastawienie do światowej gospodarki i rynków akcyjnych mają przepytani przez amerykański tygodnik Barron’s zarządzający tzw. Big Money. Wyniki ankiety wskazują, że menadżerowie funduszy oczekują w USA poprawy koniunktury w ciągu najbliższych miesięcy, co oznaczało będzie wzrost PKB na poziomie 2.5%, wyższe stopy procentowe i przepchnięcie przez Kongres reformy podatkowej.

O recesji w Stanach Zjednoczonych trzeba zapomnieć przynajmniej do połowy 2018 roku. A i to nie jest do końca pewne. – Ameryka znajduje się dziesięć lat z tyłu za krajami takimi jak Chiny, jeśli chodzi o inwestycje w mosty, lotniska, linie kolejowe i pozostałą infrastrukturę – mówi Charles Zhang z Zhang Financial i dodaje: – Jeśli administracja Donalda Trumpa sprawi, że Kongres zaakceptuje proponowane wydatki na infrastrukturę, rzeczywiste PKB powinno w ciągu kolejnych 12 miesięcy przekroczyć 3% i zbliżyć się do obiecywanych przez prezydenta 4%.

Inni ankietowani tonują jednak optymizm:

  • 49% obstawia wzrost GDP o 2.5%,
  • 23% obstawia wzrost GDP o 2.0%,
  • 14% obstawia wzrost GDP o 3.0%,
  • 12% obstawia wzrost GDP poniżej 2%.

Większa zgodność wśród menadżerów panuje za to jeśli chodzi o widmo recesji:

  • 1% uważa, że spowolnienie nadejdzie już w 2017 roku,
  • 38% że w 2018 roku,
  • 37% że w 2019 roku,
  • 25% że dopiero w 2020 roku lub później.

Zarządzający funduszami dość zgodni są też odnośnie inflacji. Zdecydowana większość (79%) widzi ją w 2017 roku na poziomie pomiędzy 2-2.5%.

Podzielone zdania są za to na temat siły dolara w stosunku do euro:

  • 43% uważa, że dolar się umocni,
  • 36% że osłabi,
  • 21% że pozostanie bez zmian.

Ciekawie wyglądają odpowiedzi odnośnie planów zarządzających jeśli chodzi o alokację funduszy w 2017 roku. Aż 69% menadżerów odpowiada, że w ciągu najbliższych 12 miesięcy zamierza zwiększyć swoją ekspozycję na rynki wschodzące oraz Europę. 42% zamierza także zainwestować dodatkowe środki na terenie Stanów Zjednoczonych. Co ciekawe jest to wyższa liczba niż jeszcze pół roku temu oraz rok temu.

Większość ankietowanych oczekuje, że S&P 500 w ciągu kolejnych 12 miesięcy wzrośnie o średnio 8%. Wzrosty napędzane będą zwiększonymi zyskami amerykańskich firm (niemal wszyscy są z tym zgodni) oraz cięciami podatków, o ile uda się je przeprowadzić.

Wśród sektorów, które będą motorami napędowymi wzrostu, znajdują się przede wszystkim amerykańskie banki oraz branża technologiczna (tu jednak z drobnymi wyjątkami w rodzaju Alphabetu czy Tesli, które według menadżerów wykazują oznaki skrajnego przewartościowania).


Komentarz przy porannej kawie, z której zostały fusy do wróżenia

Co te wyniki oznaczają? Prawdopodobnie to, że przed nami jeszcze ponad rok wzrostów, które bazowały będą na obietnicach świetlanej przyszłości roztaczanej przez administrację Donalda Trumpa. Do tego czasu powinna zostać uchwalona ustawa podatkowa, a do kraju spłynie góra pieniędzy, którą firmy wykorzystają, żeby skupić własne akcje, co jeszcze bardziej nadmucha kursy na giełdzie. I to będzie ostatnia faza hossy.

Potem pewnie okaże się, że wzrost gospodarczy nie pokrywa deficytu wywołanego obniżeniem podatków i kraj zadłuża się coraz bardziej. Do tego czasu ruszą wydatki na infrastrukturę, wzrośnie inflacja i FED podniesie stopy odcinając dostęp do taniego kredytu. Pare firm pójdzie z torbami, inne przeprowadzą redukcję zatrudnienia, a jeszcze inne po prostu opublikują gorsze wyniki finansowe. Inwestorzy spanikują, giełda runie i pod koniec 2018 roku wystąpią pierwsze oznaki bessy.

W międzyczasie pojawią się zagrożenia geopolityczne (Korea? Terroryzm?). Big Money całkiem ucieknie już na rynki wschodzące i do Europy, a z giełdy w USA zniknie sporo gotówki, przez co kursy spadną jeszcze bardziej. I tak dociągniemy do końca 2019 roku.

A potem zaczną się przygotowania do kampanii wyborczej. FED obniży stopy, żeby ratować rynek i gospodarkę, dzięki czemu firmy znowu zaciągną tony kredytów. Poprawią się pierwsze kwartalne wyniki finansowe, na giełdę zaczną wracać smart money, które opuszczą nadmuchane już do tej pory rynki wschodzące i cała zabawa zacznie się od nowa.

Gdybym miał wróżyć z fusów, to właśnie w ten sposób interpretowałbym odpowiedzi z ankiet. Niestety kawę mam ziarnistą, a my żyjemy w tak dynamicznych i wielowątkowych czasach, że trudno jest prognozować cokolwiek na dłużej niż kilka miesięcy do przodu. Dlatego nie ma się za bardzo co przyzwyczajać do nastawienia menadżerów z funduszy ani do mojego komentarza, bo i jedno i drugie za kilka tygodni może zmienić się o 180 stopni. 

Jedynym wartościowym wnioskiem, który można wyciągnąć z tych ankiet jest to, że nie widać tu póki co żadnych oznak niepokoju ani nawet pogorszenia nastrojów odnośnie rynków akcyjnych. Wygląda na to, że zarządzający raczej optymistycznie podchodzą do obecnej sytuacji i perspektyw na kolejnych 12 miesięcy, a sporo z nich w dodatku deklaruje pakowanie na amerykańską giełdę świeżych pieniędzy. Warto to mieć na uwadze, bo gospodarka gospodarką, ale rynek akcyjny rządzi się swoimi prawami i w krótszym terminie jednak daleko mu do bycia efektywnym.

Następny artykuł w kategorii Aktualności
W 2018 roku pojawi się deficyt na rynku piasku używanego do frakcjonowania ropy naftowej wydobywanej z łupków. Jak można na tym zarobić?

Przeczytaj również

Wszystkie wpisy
Pozostałe
03.12.2024
Czy rynek naprawdę jest efektywny? Teoria akademicka kontra brutalna rzeczywistość
Czy rynek naprawdę jest efektywny? Teoria akademicka kontra brutalna rzeczywistość
Aktualności
28.08.2024
Skąd taka zmienność na giełdzie, czyli krótka historia o tym, jak japoński bank centralny zepsuł nam wakacje
Skąd taka zmienność na giełdzie, czyli krótka historia o tym, jak japoński bank centralny zepsuł nam wakacje