O tym mówi Wall Street
Na co Amerykanie wydadzą 1400 USD?

Pod koniec tygodnia do pierwszych dziewięćdziesięciu milionów Amerykanów trafiło po 1400 USD. Pieniądze dostaje każdy, bez wyjątku. Łączna pula rozdysponowanych środków wyniosła już 242 miliardy dolarów, ale to dopiero początek nowego pakietu stymulacyjnego o wartości prawie dwóch bilionów dolarów.

1400 USD powiększyło pokaźną sumę zapomogi przyznanej dla każdego obywatela, która już teraz wynosi łącznie 3200 USD (600 USD wysłane przez rząd w grudniu i 1200 USD kilka miesięcy wcześniej).

Pytanie brzmi: na co Amerykanie wydają otrzymane pieniądze?

Otóż okazuje się, że przede wszystkim spłacają swoje zadłużenie na kartach kredytowych (36% pierwszej transzy zapomogi), a w drugiej kolejności odkładają otrzymane kwoty w ramach oszczędności (35% wypłaty). Tylko jedna trzecia środków przeznaczana jest na bieżące wydatki i konsumpcję.

To dość zaskakująca, ale zarazem szalenie istotna informacja.

Po pierwsze – brak wydatków to brak inflacji. Jeśli większość otrzymanych środków służy do powiększania puli oszczędności i/lub do spłaty obecnego zadłużenia, a nie do natychmiastowego ich trwonienia w szale zakupów, to ryzyko wystąpienia galopującej i długotrwałej inflacji jest bardzo niskie.

Po drugie – spłata droższego kredytu przy pomocy kredytu tańszego zawsze jest dobrym pomysłem, bo pozwala obniżyć ogólny koszt obsługi zadłużenia w skali kraju. Tutaj mamy do czynienia z sytuacją, w której rząd zadłuża się po koszcie 2.5% (tyle mniej więcej wynosi rentowność trzydziestoletnich obligacji), po czym przekazuje środki obywatelom, którzy dzięki nim spłacają zadłużenie na kartach kredytowych oprocentowanych średnio na 20%(!).

Po trzecie – tworzone są podwaliny pod większą stabilność finansową amerykańskich rodzin. Jeśli resetowi ulega zadłużenie na kartach kredytowych, to w gospodarstwach domowych odbudowana zostaje finansowa poduszka bezpieczeństwa, która będzie potrzebna na wypadek potencjalnych dalszych nieprzewidzianych wydatków.

Wszystko to oznacza, że ludzie wyjdą z tej recesji w o wiele lepszej kondycji niż po kryzysie finansowym z 2008 roku, gdzie zadłużenie gospodarstw domowych było najwyższe w historii. To ważne, ponieważ wyczołganie się z kryzysu z długami oznaczałoby przewlekły okres dalszego oszczędzania i zmniejszonych wydatków, co z kolei utrudniłoby szybkie wyjście z recesji.

Dzisiaj sytuacja wygląda jednak diametralnie inaczej. Na koniec 2020 roku Amerykanie na swoich kontach oszczędnościowych posiadali łącznie 14.1 biliona dolarów, co stanowi wzrost oszczędności o ponad 23% względem 2019 roku. Co więcej, procent dochodu gospodarstwa domowego, który przeznaczany jest na obsługę długu, spadł do tak niskich poziomów, które nie widziane były od lat osiemdziesiątych.

Wygląda więc na to, że Ameryka wychodzi z recesji opływając w rekordowe pokłady gotówki gotowej do wydania, gdy tylko kraj ruszy na nowo pełną parą. Część z tych pieniędzy prędzej czy później, w tej albo w innej formie, trafi na rynek akcji, ale to już zupełnie inna historia.