Kolumbia: inwestorzy wypełniają pustkę po partyzantce i kartelach narkotykowych
W Kolumbii od dawna nie ma już Pablo Escobara ani braci Ochoa, a kilka lat temu przestał nawet istnieć potężny kartel z Cali. Do zeszłego roku jednak spora część kraju w dalszym ciągu opanowana była przez rządy lewicowej partyzantki FARC (Rewolucyjne Siły Zbrojne Kolumbii). FARC od pięćdziesięciu lat była jedną z najlepiej wyposażonych, wyszkolonych i dofinansowanych organizacji militarnych na świecie do czasu, aż w 2017 roku jej członkowie zamienili karabiny automatyczne na mandaty poselskie i ruszyli do nowej walki. Tym razem walki o odbudowę Kolumbii, którą sami wcześniej zniszczyli.
Oddziały FARC od lat sześćdziesiątych kontrolowały spore obszary kraju, do których dostępu nie miały oficjalne władze. Wśród wiejskich terenów na południe od Bogoty partyzantka zapewniała ochronę, edukację i opiekę medyczną; przy okazji kontrolując ogromne uprawy liści koki, przeprowadzając porwania dla okupu i ściągając haracze od lokalnych przedsiębiorców.
Mimo wielomiliardowego budżetu pochodzącego z eksportu prawie 200 ton kokainy rocznie, nawet najbogatsza partyzantka na świecie nie była jednak w stanie zapewnić solidnej infrastruktury, która mogłaby ściągnąć w biedniejsze rejony kraju zagraniczych inwestorów i międzynarodowy biznes.
Drogi, mosty, lotniska, elektrownie – to wszystko jest niezbędne, aby gospodarcza machina ruszyła pełną parą. Do tej pory rząd nawet nie próbował ingerować w tereny kontrolowane przez FARC, ograniczając się jedynie do sporadycznych nalotów lotniczych. O inwestycjach na południu Kolumbii nikt jeszcze nie myślał.
Wszystko jednak zmieniło się z nadejściem 2016 roku, w którym podpisane zostało porozumienie pomiędzy partyzantką i rządem, w ramach którego rok później FARC wymienił granatniki na gwarantowane miejsca w kolumbijskim parlamencie.
W 2017 roku kilka tysięcy ostatnich najbardziej zatwardziałych partyzantów przekazało całe uzbrojenie przedstawicielom ONZ, a potem usunęło kałasznikowy ze swojego logo i zarejestrowało partię pod nazwą „Rewolucyjna Alternatywna Siła Ludowa”, zachowując jednak akronim FARC.
Od Medellin po Cali – dlaczego warto zainwestować w Kolumbii?
Zdania samych Kolumbijczyków odnośnie traktatu pokojowego są podzielenie. 49% obywateli popiera porozumienie, a 51% procent uważa, że miejsce członków FARC-u jest w więzieniu, a nie w parlamencie. Zdania inwestorów są jednak bardziej jednomyślne.
Po demobilizacji partyzantki, na koniec 2017 roku zagraniczne inwestycje bezpośrednie w Kolumbii osiągnęły rekordowy poziom 13 mld dolarów. Wzrosło też zainteresowanie inwestorów indywidualnych, którzy pierwszy raz od dawna spowodowali dodatni bilans napływu środków do ETF-a inwestującego w akcje z parkietu w Bogocie.
Po podpisaniu porozumienia z FARC przed krajem i przed zagranicznymi inwestorami otworzyły się nowe możliwości i dostęp do ogromnych niezagospodarowanych do tej pory terytoriów. Inwestycje w tych dziewiczych rejonach będą tylko przyspieszać. Gospodarka Kolumbii w dużej mierze opiera się bowiem na eksporcie ropy naftowej, węgla i kawy, których ceny w nadchodzących latach powinny utrzymywać się na stałym lub nawet na nieco wyższym poziomie.
Według CIA Factbook, pomimo tego, że krajem od lat targały problemy z partyzantką i kartelami, rządowi udało się stworzyć silną demokrację z szanującymi wolności obywatelskie niezależnymi instytucjami, które powoływane są w efekcie pokojowych i transparentnych wyborów politycznych. Takie środowisko sprzyja rozwojowi biznesu i napływowi pieniędzy.
Widać to bardzo dobrze w prognozach OECD, które zakładają mocny wzrost ekonomiczny na poziomie ponad 3% w 2018 i w 2019 roku. Jest to dość dynamiczny skok po tym, jak z uwagi na niskie ceny surowców i towarów, PKB zanotowało w latach 2016-2017 spory dołek. Jednak od tego roku powinno być już tylko lepiej.
Wzrostowi z pewnością pomoże też stabilna inflacja, która zaliczyła szczyt w 2016 roku na poziomie 7.51%, ale do dzisiaj spadła już w okolice 3.3% i przez kolejne lata powinna utrzymywać się mniej więcej na tym samym poziomie. Spada także bezrobocie, które obecnie wynosi 9%. Pomimo rosnącego zadłużenia kraju w sensie nominalnym, stosunek długu do PKB zmniejsza się i wynosi dzisiaj 48%, ale prognoza na na 2022 r. mówi o stopniowym spadku zadłużenia do poziomu 41% PKB.
Rząd także robi co może, aby pobudzić inwestycje i całą gospodarkę. Ostatnia reforma podatkowa i zaplanowane projekty infrastrukturalne na szeroką skalę są tego świetnym przykładem. Przy okazji od drugiej połowy 2017 roku zwiększa się optymizm społeczeństwa i wzrasta konsumpcja prywatna. Od dwóch lat znacznie zmniejsza się za to deficyt handlowy.
Zdaniem OECD bodźcem i katalizatorem do dalszego wzrostu będą przede wszystkim ambitne projekty infrastrukturalne wspierane przez napływ kapitału oraz tani kredyt i malejące stopy procentowe, a także wyższe ceny ropy naftowej i węgla, które zwiększają wartość eksportu Kolumbii.
Jeśli ceny towarów i surowców ponownie nie zanurkują, to Kolumbia ma szansę stać się, obok Brazylii, drugim południowoamerykańskim krajem, który w najbliższych latach odnotuje spektakularny rozwój gospodarczy. Zwłaszcza że to, co w Brazylii jest obecnie cały czas pogarszającym się problemem (bezpieczeństwo), w Kolumbii zaczęło się właśnie stabilizować.
Jak prosto i tanio kupić akcje z giełdy w Bogocie
Łatwego dostępu do giełdy w Bogocie co prawda nie ma, ale na amerykańskich rynkach notowanych jest do wyboru 11 różnych ADR-ów, które pozwalają bezpośrednio zainwestować w kolumbijskie firmy.
O tym, co to są ADR-y pisałem niedawno na blogu, jednak w tym przypadku moim zdaniem lepiej będzie po prostu wykorzystać zbiorczy ETF iShares MSCI Colombia o symbolu ICOL.
Problemem z inwestowaniem w pojedyncze spółki może być tu bowiem utrudniony dostęp do bieżących informacji na temat ich kondycji oraz bariera językowa w czytaniu opisówki do sprawozdań, MD&A i tak dalej. No chyba, że ktoś posługuje się biegle hiszpańskim.
ETF pozwala natomiast zainwestować od razu w 24 kolumbijskie spółki działające w różnych sektorach, co zapewnia na wstępie pewną dywersyfikację oraz mniejsze wahania, a także nieco większy poziom bezpieczeństwa. Moim zdaniem, akurat w przypadku Kolumbii ma to sens, bo przy takiej spodziewanej skali wzrostu, skorzystać powinny po równo wszystkie lokalne sektory całej krajowej gospodarki, stanowiące w końcu naczynia połączone.
Analiza fundamentalna i techniczna krzyczą: BUY!
Fundamentalnie ETF ICOL wydaje się dzisiaj niedowartościowany. Średnie P/E z ostatnich trzech lat wynosi 15, natomiast P/E liczone na rok 2019 tylko 11, co daje trzydziestoprocentowy potencjał do wzrostu.
Taka dysproporcja jest możliwa, bo w tym tempie (ponad 30% rocznie!) rosną prognozowane zyski firm wchodzących w skład ETF-a. Fundusz wypłaca też dywidendę, która w 2018 roku wyniesie 2.5%, a w 2019 roku 3.5%. Kokosów z tego nie będzie, ale ten zysk pozwoli przynajmniej pokryć koszty utrzymania ETF-a na rachunku (0.61% rocznie) i sporo jeszcze zostanie. Dywidenda powyżej 3% oznacza też ewentualny „darmowy” zakup akcji z wykorzystaniem margina, czyli pożyczki od brokera oprocentowanej w tym momencie właśnie na niecałe 3%.
Od strony technicznej sytuacja na wykresie również wygląda zachęcająco. Kolumbijska giełda razem z ropą zaliczyła dołek w 2016 roku i od tego czasu pnie się do góry. Ostatnia lutowo-marcowa korekta na światowych rynkach stworzyła natomiast bardzo dobrą okazję, aby kupić jednostki ETF z dużym dyskontem w stosunku do ich wartości. W dodatku oscylator MACD pokazuje poziom wyprzedania, co jest dość silnym sygnałem kupna.
Bardzo dużym plusem może być też fakt, że indeks kolumbijski nie jest zbytnio skorelowany z zachodnimi rynkami. Korelacja ETF-a ICOL i S&P 500 z ostatnich pięciu lat wynosi zaledwie 0.33. Taka pozycja w portfelu będzie więc świetną dywersyfikacją portfolio, na czym w nadchodzących ciężkich giełdowych czasach powinno wszystkim szczególnie zależeć.
ETF ICOL dostępny jest u każdego porządnego brokera z prawdziwego zdarzenia (Interactive Brokers, Saxo, Sogotrade).