10 pytań, które każdy inwestor powinien sobie zadać przed zakupem akcji
Co na giełdzie jest najważniejsze? Zarabianie pieniędzy – tak, oczywiście. Tylko jak to zrobić? Na pozór sprawa wydaje się jasna – kup dobrą spółkę po niskiej cenie, a potem sprzedaj ją po cenie wyższej. Recepta prosta jak przepis na szarlotkę. Problemy zaczynają się jednak dopiero wtedy, kiedy faktycznie wejdziemy już do kuchni i weźmiemy się do roboty.
Poniżej lista dziesięciu aspektów, na które każdy długoterminowy inwestor powinien zwrócić uwagę. Krótkoterminowi spekulanci mogą sobie odpuścić dalszą lekturę, bo w horyzoncie poniżej roku czy dwóch rezultaty na giełdzie potrafią być czysto losowe i żadna, najlepsza nawet, analiza spółki nie za wiele tu pomoże.
A zatem, odpowiedzi na jakie pytania powinniśmy szukać wybierając spółkę do naszego portfela inwestycyjnego?
1. Czy cała branża jest przyszłościowa?
Nawet najbezpieczniejsza i najlepiej zarządzana spółka, ale działająca w schyłkowej branży, może okazać się fatalną inwestycją. Jeśli spada popyt (lub z dużym prawdopodobieństwem niedługo zacznie spadać) na określoną kategorię produktów albo usług, to dobrym pomysłem jest trzymać się od takiej spółki jak najdalej.
Dzisiaj z daleka trzymałbym się chociażby od spółek produkujących papierosy (od 2009 roku nieustannie spada światowa konsumpcja nikotyny), ale już chętnie przyjrzałbym się tym, które oferują miejsce i moc obliczeniową w chmurze (od początku istnienia zapotrzebowanie rośnie logarytmicznie).
Przykładów schyłkowych (lub przeciwnie – rozwojowych) sektorów można znaleźć dziesiątki, wystarczy tylko trochę pogłówkować, a potem sprawdzić w Google parę statystyk dotyczących branży, która nas interesuje.
2. Czy firma posiada produkt jedyny w swoim rodzaju?
Nasycenie danego sektora podobnymi produktami i wysoka konkurencja powinny odstraszać od inwestycji w którąkolwiek spółkę z branży. Dlaczego? Duża konkurencja oznacza wojny cenowe, a wojny cenowe oznaczają niskie marże, które z kolei oznaczają niskie zyski.
Przy mnogości dostępnych opcji konsumenci mogą też po prostu łatwo znaleźć substytut produktu czy usługi i przejść do konkurencji, zwłaszcza jeśli bariera przejścia jest ustawiona nisko.
Nie inwestowałbym więc w producentów proszków do prania czy elektroniki użytkowej, ale raczej skupiłbym się na spółkach oferujących produkt innowacyjny albo usługę wyraźnie lepszą od innych. Jeśli spółka działa w warunkach bliskich monopolu – tym lepiej.
3. Czy przychody spółki cały czas rosną?
Branża może być całkiem przyszłościowa, a rynek nienasycony, ale jeśli spółka nawet w takim otoczeniu nie potrafi rok po roku zwiększać swojej sprzedaży, to ten smutny fakt od razu powinien dyskwalifikować ją z dalszej analizy.
Regularnie rosnące przychody (pomijając pojedyncze okresowe anomalie, takie jak w czasie lockdownu) są symbolem tego, że nie tylko branża pozostaje nienasycona, ale że wśród konsumentów mamy rosnący popyt na ten konkretny produkt czy tę konkretną usługę oferowaną przez konkretnie naszą firmę.
Koniecznością jest też ocena nie tylko przychodów historycznych, ale również prognoz przychodów na kolejne dwa lata (takie wskaźniki mamy akurat dostępne na wyciągnięcie ręki). Nie trzeba dodawać, że prognozy muszą być wyższe co najmniej o kilka procent od ostatnich zaraportowanych wyników.
O tym, jak ważne są przychody można przeczytać w artykule: Co najmocniej wpływa na ceny akcji?
4. Czy spółka ma dobry model biznesowy?
Przychody mogą rosnąć, ale rosnąć mogą też koszty. Nie jest sztuką wydać 1000$ na marketing i promocję, w efekcie której zdobędziemy klienta płacącego za nasz produkt 200$. Przychody teoretycznie będą rosły (sprzedaż będzie rosła), ale zysków z takiego biznesu to my nie uświadczymy.
W dobrej spółce i dobrym biznesie rosną więc nie tylko przychody, ale także zysk operacyjny (EBITDA) i gotówka z działalności operacyjnej. Brak zysku w wyjątkowych sytuacjach da się jeszcze wytłumaczyć (i wybaczyć), bo może to być księgowy zabieg optymalizacyjny, ale braku gotówki wpływającej z działalności operacyjnej wybaczyć już nie można.
Wszystkie popularne startupy, o których głośno w inwestycyjnym świecie, mogą mieć naprawdę dobry i innowacyjny produkt, od którego aż bije potencjałem na zmianę świata, ale jeśli firma nie potrafi na tym zarabiać pieniędzy, to raczej marna z niej będzie inwestycja.
O tym, jak zbadać podstawowe parametry zyskowności, można posłuchać w webinarze: Analiza fundamentalna w 15 minut
5. Czy spółka nie jest totalnie zadłużona?
Problem nadmiernego zadłużenia praktycznie nie istniał przez ostatnich 13 lat, kiedy to od 2009 roku stopy procentowe utrzymywane były na poziomach bliskich zeru. To jednak uległo zmianie i cykl podwyżek powrócił, a wraz z nim faktem stały się wyższe koszty kredytu.
Już teraz widać, że wiele spółek będzie miało gigantyczny problem z refinansowaniem swoich pożyczek, jeśli te wygasną akurat w latach przypadających na wysokie stopy procentowe. Teoretycznie wzrost kosztów obsługi zadłużenia z dwóch do czterech punktów procentowych nie wydaje się aż tak znaczący, dopóki procentów nie przeliczymy na kwoty.
2% odsetek od zadłużenia $100 mln wynosi $2 mln, ale przy stopach 4% zadłużenie wzrasta już do poziomu $4 mln, co oznacza zwiększenie kosztów finansowania o… sto procent. Dla spółek, które nie mają dostatecznych nadwyżek finansowych albo działają na niskich marżach, dwukrotny wzrost kosztu obsługi kredytu może być gwoździem do trumny.
O tym, jak dokonać podstawowej analizy fundamentów firmy pisałem w artykule: Analiza fundamentalna krok po kroku
6. Czy spółka nie jest aktualnie przewartościowana?
Nawet dobre akcje, ale kupione po niewłaściwej cenie, mogą okazać się fatalną inwestycją. Powyższe motto Benjamina Grahama z przed połowy wieku pozostaje aktualne aż do dzisiaj i pozostanie aktualne do końca istnienia giełdy.
Wiele osób, które weszły na rynek pod koniec zeszłego roku, kupując naprawdę dobre spółki, do dzisiaj liże rany pod postacią 30-40% spadku wartości ich portfela. No cóż, pod koniec 2021 roku dobre spółki były najbardziej przewartościowane w swojej nowożytnej historii.
Wskaźniki ceny akcji do przychodów (P/S) czy ceny do zysków (P/E) osiągały nowe szczyty odrywając się od swoich median w takie rejony, że często przekraczały zakres dwa sigma (dwóch odchyleń standardowych). Kupując akcje w takich momentach sami prosimy się o kłopoty.
O tym, jak rozpoznać czy akcje są atrakcyjnie wyceniane, mówiłem jakiś czas temu w webinarze: Jak znaleźć tanie akcje?
7. Czy upside spółki nie jest blisku zeru?
Można mieć dobre albo złe zdanie o analitykach giełdowych; można im wierzyć albo nie wierzyć; można zarzucać, że swoje poziomy docelowe rewidują po fakcie, a nie przed spadkami; ale nie można zaprzeczyć jednemu – statystycznie przez większość czasu cena akcji słucha poziomów docelowych wyznaczanych przez konsensus analityków.
Tajemnicą poliszynela jest (wystarczy spojrzeć na dowolny wykres), że – zwłaszcza w wieloletnich trendach rosnących – kurs akcji często dochodzi do szczytu wyznaczonego przez analityków, a następnie zalicza korektę spadając o określony powtarzalny zakres, np. 20% czy 30% poniżej poziomu docelowego (dobrze widać to na tzw. wykresach percent off high).
Procentową odległość prognozy poziomu ceny docelowej na kolejnych dwanaście miesięcy od aktualnej ceny akcji nazywamy właśnie upsidem. Jeśli kurs akcji wynosi 100$, a poziom docelowy wyznaczony przez analityków na kolejny rok to 130$, mówimy wtedy o aktualnym upside w wysokości 30%. Co to oznacza w praktyce? Dobry moment na zakup akcji.
Jeśli jednak w ciągu kolejnych dwóch tygodni kurs akcji wzrośnie do 120$, będzie to znaczyło, że upside spadł do poziomu 8.3%, a zatem stosunek naszego potencjalnego zysku (8.3%) do ryzyka korekty o zakresie 16.6% zrobi się mocno niekorzystny (w dużym uproszczeniu).
8. Czy price target nie jest rewidowany w dół?
Zwracanie uwagi na upside ma sens tylko wtedy, jeśli analitycy konsekwentnie nie obniżają swoich prognozowanych poziomów docelowych dla kurs akcji danej spółki.
Potencjalny wzrost z poziomu 100$ do 130$ jest faktycznie atrakcyjny, ale tylko do momentu, w którym nie uświadomimy sobie, że (przykładowo) dwa miesiące temu poziom docelowy wynosił 150$; po czym miesiąc temu został zrewidowany do 140$; a kilka dni temu ponownie ucięty do aktualnego 130$.
W takim przypadku pojawia się ryzyko, że za dwa-trzy miesiące poziom docelowy wyniesie jeszcze mniej, na przykład 100$, przez co upside spadnie do zera.
Z drugiej strony – jeśli poziom docelowy, czyli price target jest utrzymywany na stabilnym poziomie albo nawet rewidowany w górę, to istnieje spore prawdopodobieństwo, że trend ten utrzyma się także w kolejnych miesiącach.
W takim wypadku wysoki upside, w połączeniu z pozytywnymi rewizjami, zazwyczaj stanowił będzie świetny moment do zakupu akcji.
A skoro jesteśmy przy trendach…
9. Czy spółka nie znajduje się w trendzie spadkowym?
Często przy analizie spółek na giełdzie największy problem bierze się z tego, że… nie wiemy, czego nie wiemy. Wszystkie znaki na niebie i ziemi mogą wskazywać, że mamy do czynienia z dobrą firmą, w której właściwie nie widać żadnych niepokojących oznak, a mimo tego jej kurs od długiego czasu albo stoi w miejscu albo konsekwentnie spada.
Żaden pojedynczy inwestor nie wygrał jeszcze z opinią całego rynku, więc skoro rynek rozumiany jako ogół innych inwestorów regularnie dane akcje wyprzedaje, to lepiej trzymajmy się od nich z daleka. Tak na wszelki wypadek. Być może nie wiemy o spółce czegoś, co wiedzą inni.
W takich sytuacjach nie ma co zawracać kijem Wisły i walczyć z tłumem, tylko trzeba wyjść z założenia, że lepiej stracić okazję niż pieniądze.
O tym jak potężna jest siła trendu można przeczytać w artykule: Pierwsza zasada dynamiki tłumu – dostosuj się.
10. Czy kapitalizacja firmy jest dostatecznie wysoka?
Wszystkie zasady analizy, oceny i wyceny biorą w łeb, jeśli rynek przestaje być efektywny, a kursami akcji manipulują różni dziwni ludzie. To mogą być niedoświadczeni inwestorzy, którzy nie wiedzą co robią albo wręcz przeciwnie – bardzo doświadczeni gracze, którzy doskonale wiedzą, co robią.
W obu przypadkach niestety zachowanie się kursu akcji będzie zupełnie oderwane od realiów i od fundamentalnej sytuacji firmy. Wystarczy przypomnieć sobie to, co dwa lata temu działo się z kursami akcji firmy GameStop czy bankrutującego Hertza.
Dziwne i nieprzewidywalne zachowania się kursów akcji są jednak możliwe tylko wtedy, gdy kapitalizacja danej spółki na giełdzie jest na tyle niska, że relatywnie mały kapitał potrafi ruszyć jej ceną.
W przypadku spółek o wielomiliardowej kapitalizacji bardzo wątpliwym jest, aby indywidualni inwestorzy na Reddicie byli w stanie skrzyknąć się po to, żeby w kosmos wywindować kurs bankruta albo żeby pojedynczy duży gracz zdołował kurs akcji wyprzedając potężne pakiety w krótkim czasie lub wpłynął na sentyment ogółu rozsiewając niepotwierdzone informacje na temat spółki.
Mówiąc inaczej – duża kapitalizacja (powyżej – powiedzmy – pięciu miliardów dolarów) zapewnia jako taką stabilność i pewne zabezpieczenie przed niecnymi osobami, które próbowałyby wpłynąć na zachowanie się naszych akcji. Im większa kapitalizacja, tym większa efektywność ruchów kursu i tym większy udział fundamentów w odzwierciedleniu tego, co z ceną spółki dzieje się na giełdzie.
Drugim potężnym ciosem dla akcji małej spółki jest też brak możliwości załapania się do całej gamy ETF-ów kupujących aktywa na bazie kapitalizacji, ale to kwestia na oddzielną dyskusję.
Więcej na temat tego problemu pisałem w artykule: Jeden magiczny trik, który pomógł mi ograniczyć straty
Zamiast puenty i podsumowania
I to tyle, jeśli chodzi o dziesięć najważniejszych „pierwszych pytań”, które powinniśmy zadać sobie zanim siądziemy do gruntownej analizy spółki, która potencjalnie ma trafić do naszego portfela inwestycyjnego.
W tym miejscu powinien oczywiście pojawić się disclaimer, który zastrzega, że lista jest subiektywna i ma charakter opinii, że nie jest ona listą skończoną, że pomimo przestrzegania tych kryteriów i tak można stracić pieniądze, że lista równie dobrze mogłaby składać się z pięciu albo pięćdziesięciu kryteriów, że…
Takiego zastrzeżenia jednak nie będzie, ponieważ czytelników tego serwisu traktuję jako osoby o ponadprzeciętnej inteligencji, które zdają sobie sprawę z ograniczeń wynikających z upychania ponad dekady doświadczenia w ramy jednego krótkiego artykułu blogowego.
Niemniej, pomimo swoich ograniczeń, uproszczeń i niedopowiedzeń, szczerze uważam, że tych dziesięć pytań jest bardzo dobrym wstępem do tego, żeby zastanowić się, czy akcje, które chcemy kupić, faktycznie są tego warte.